~ Wikipedia
Energia jest w nas już od czasów starożytnych. Nie każdy jednak ma dar. Tańczyć mogą wszyscy i w każdym wieku, ale nie każdy może zostać Dansuraim. Różnice od dawna powodowały spięcia między grupami społecznymi. Zwykle jednak udawało się je załagodzić. Jak będzie tym razem?
czwartek, 19 maja 2016
Piruet a la seconde
Piruet a la seconde - termin oznaczający rząd tanecznych pas
przypominających obracającego się bąka. Są to
obroty na palcach, w czasie obrotu pracująca noga “zamachuje się”, przechodzi z pozycji zamkniętej w otwartą, zostaje jednak wyprostowana i krąży cały czas po jednym torze wokół tancerza. W momencie gdy tancerz jest w pozycji zamkniętej schodzi w demi-plié (pół ugięcie). Następnie wchodzi na relevé i pozycja znowu się otwiera.
Relevé
Relevé – podniesienie się tancerza (tancerki) na pół palce lub
palce, może także oznaczać podniesienie wyprostowanej nogi na wysokość
90° w różnych kierunkach.
~ Wikipedia
Pas de bourrée
Pas de bourrée – miękkie, ostre lub łączne kroki, wykonywane z przemianą
nogi lub bez, we wszystkich kierunkach, również z obrotem. Podstawową
formą jest p. de b. simple – krzyżowe przestępowanie z nogi na nogę (np.
w wariacji w Rajmondzie Głazunowa). W czasie przestępowania wolna noga
wyraziście podnosi się sur le cou de pied.
~ Wikipedia
Pozycje jazzowe stóp
Pozycja pierwsza
Stopy są ustawione w jednej linii, pięty są złączone, a palce skierowane w przód.
Pozycja druga
Stopy są również ustawione w jednej linii, z palcami skierowanymi w przód, przy czym pięty znajdują się w odległości ok. jednej stopy od siebie.
Pozycja trzecia
Palce stóp skierowane są w przód. Stopy ustawione są w dwóch liniach. Patrząc z przodu, widzimy obie stopy, ustawione do siebie równolegle. Jedna jest wysunięta bardziej do przodu na odległość około jednej stopy.
Pozycja czwarta
Palce stóp są również skierowane w przód, ale stopy ustawione są w dwóch liniach. Patrząc z przodu, widzimy obie stopy, ustawione do siebie równolegle. Pięta jednej ze stóp powinna być na wysokości połowy drugiej stopy.
Stopy są ustawione w jednej linii, pięty są złączone, a palce skierowane w przód.
Pozycja druga
Stopy są również ustawione w jednej linii, z palcami skierowanymi w przód, przy czym pięty znajdują się w odległości ok. jednej stopy od siebie.
Pozycja trzecia
Palce stóp skierowane są w przód. Stopy ustawione są w dwóch liniach. Patrząc z przodu, widzimy obie stopy, ustawione do siebie równolegle. Jedna jest wysunięta bardziej do przodu na odległość około jednej stopy.
Pozycja czwarta
Palce stóp są również skierowane w przód, ale stopy ustawione są w dwóch liniach. Patrząc z przodu, widzimy obie stopy, ustawione do siebie równolegle. Pięta jednej ze stóp powinna być na wysokości połowy drugiej stopy.
~ Wikipedia
Pozycje baletowe stóp
Pozycja pierwsza
Stopy są ustawione w jednej linii, pięty są złączone, a palce skierowane w przeciwnych kierunkach.
Pozycja druga
Stopy są również ustawione w jednej linii, z palcami skierowanymi w przeciwnych kierunkach, przy czym pięty znajdują się w odległości ok. jednej stopy od siebie.
Pozycja trzecia
Palce stóp skierowane są w przeciwnych kierunkach, podobnie jak w pozycji pierwszej. Jedna stopa stoi przed drugą w ten sposób, że patrząc z przodu widzimy dwie kostki jedna za drugą. Według niektórych szkół pięta stopy stojącej z przodu może być nieco bliżej palców stopy tylnej, tzn. przednia pięta może stać w połowie tylnej stopy.
Pozycja czwarta
Palce stóp są również skierowane w przeciwnych kierunkach, ale stopy ustawione są w dwóch liniach. Patrząc z przodu, widzimy jedną stopę ustawioną za drugą – za palcami przedniej stopy stoi pięta tylnej i odwrotnie. Odległość pomiędzy stopami powinna być nieco większa od długości stopy.
Pozycja piąta
Stopy stoją jedna przed drugą, z palcami skierowanymi w przeciwnych kierunkach. Palce jednej stopy dotykają pięty drugiej i odwrotnie.
Pozycja szósta
W tej pozycji palce stóp skierowane są w tym samym kierunku, stopy stoją obok siebie, stykając się piętami i palcami.
Pozycja siódma
Stopy są ustawione w dwóch liniach jak w pozycji czwartej, z tym że jedna pięta znajduje się za drugą.
Stopy są ustawione w jednej linii, pięty są złączone, a palce skierowane w przeciwnych kierunkach.
Pozycja druga
Stopy są również ustawione w jednej linii, z palcami skierowanymi w przeciwnych kierunkach, przy czym pięty znajdują się w odległości ok. jednej stopy od siebie.
Pozycja trzecia
Palce stóp skierowane są w przeciwnych kierunkach, podobnie jak w pozycji pierwszej. Jedna stopa stoi przed drugą w ten sposób, że patrząc z przodu widzimy dwie kostki jedna za drugą. Według niektórych szkół pięta stopy stojącej z przodu może być nieco bliżej palców stopy tylnej, tzn. przednia pięta może stać w połowie tylnej stopy.
Pozycja czwarta
Palce stóp są również skierowane w przeciwnych kierunkach, ale stopy ustawione są w dwóch liniach. Patrząc z przodu, widzimy jedną stopę ustawioną za drugą – za palcami przedniej stopy stoi pięta tylnej i odwrotnie. Odległość pomiędzy stopami powinna być nieco większa od długości stopy.
Pozycja piąta
Stopy stoją jedna przed drugą, z palcami skierowanymi w przeciwnych kierunkach. Palce jednej stopy dotykają pięty drugiej i odwrotnie.
Pozycja szósta
W tej pozycji palce stóp skierowane są w tym samym kierunku, stopy stoją obok siebie, stykając się piętami i palcami.
Pozycja siódma
Stopy są ustawione w dwóch liniach jak w pozycji czwartej, z tym że jedna pięta znajduje się za drugą.
~ Wikipedia
wtorek, 17 maja 2016
ROZDZIAŁ2
- Styczniowa... to już niedaleko.
Leon szedł ulicą rozglądając się za studiem Flaminga. Było już
kilka dni po wygranym turnieju. Emocje nieco opadły i trzeba było
zacząć się zastanawiać nad daną mu propozycją. Długo nad tym
myślał. Jednak, mimo ostrzeżeń Nadii zdecydował się na trening
pod okiem mistrza. Postanowił sobie, że nie zmieni się za bardzo.
Nadal pozostanie tym samym Leonem.
Wyrósł
przed nim budynek. Był on zbudowany w starym stylu w jakim budowano
w przedwojennej Warszawie. Gdyby nie napis „Studio” i adres –
Styczniowa 27, miałby problemy z trafieniem.
Wszedł
od środka.
Długi
korytarz ciągnął się przed nim. Oświetlało je słabe światło
z jarzeniówek. Na czarnych ścianach po obu stronach wisiały obrazy
tancerzy w różnych pozach. Rozpoznał niektórych z nich takich jak
PacMan, Charles Weidman. Zatrzymał się jednak przy jednym obrazie.
Wykonane było w czarno-białych kolorach. Przedstawiało ono
tancerkę ubraną w jasną, rozwianą sukienkę. Stała na jednej
nodze. Druga zaś była wysunięta do przodu na flexie. Jej klasyczna
dłoń była wysunięta w górę. Tancerka miała czarne włosy.
Patrzyła w dal. Jej twarz ujawniała przeżywane emocje. Światło
padało na nią z góry. Leon od razu rozpoznał kim była ta osoba.
- Martha Graham. - Usłyszał za sobą głos. Odwrócił się. Stał za nim nie kto inny jak Nicolas Flaming. - Wielka osoba. Była prekursorem tańca nowoczesnego. Jej szkoła wciąż działa w Ameryce. Tańczyłem tam pewnego czasu. „Great dancers are not great because of their technique,...”
- „... they are great because of their passion.” - Dokończył Leon.
- Dokładnie. Cieszę się, że jednak zdecydowałeś się przyjść. - Wskazał ręką w stronę, w którą kierował się chłopak. - Chodźmy. Pokażę co i jak.
Na
końcu korytarza znajdowała się recepcja. Za ladą siedział
chłopak o blond włosach. Był zajęty jakimiś dokumentami. Kiedy Leon i Flaming podeszli do niego podniósł wzrok. Jego oczy były
koloru brązowego a spojrzenie głębokie. Co zdziwiło Leona zauważył
w nim o drobinę strachu.
Blondyn
wstał.
- Mogę coś dla pana zrobić? - Skierował swoje słowa do Flaminga nie spuszczając wzroku z Leona.
- Tak. Załóż kartę członkowską temu oto artyście. Wszystkie informacje masz w dokumentach w pierwszej szufladzie. Przygotuj jego własną szafkę i „starter pack”. Ja w tym czasie oprowadzę go po szkole.
- Oczywiście. Już się za to zabieram.
- Dziękuję. - Odparł Flaming i ruszył wraz z Leonem korytarzem znajdującym się po prawej stronie od recepcji.
- Coś z nim jest nie tak? - Spytał chłopak trenera.
- Z Conradem? Nic. Dlaczego pytasz?
- A tak jakoś. Nie ważne.
Przechodzili
obok drzwi, za którymi kryły się poszczególne sale taneczne.
- Głównie tutaj będą odbywać się treningi. - Wskazał na salę numer trzy. - Na początku będzie ci ciężko przystosować się do innych tancerzy z wiadomego powodu, ale to minie. Ty ich zaakceptujesz a oni ciebie. Nic na pewno ci się nie stanie dopóki tu jestem. Idź teraz do Conrada. Zaprowadzi cię do szatni. Jak się przebierzesz to zapraszam na salę. - Wszedł i zamknął za sobą drzwi a Leon udał się tam gdzie mu wskazał.
Conrad
siedział za ladą. Kiedy zobaczył Leona poderwał się na równe
nogi.
- Proszę. - Wysunął rękę. - Oto kluczyk. Starter Pack czeka już w pana szafce. Proszę za mną. Zaprowadzę. - Mówił prędko jakby chciał mieć to już za sobą. Leon nie wiedział co o tym sądzić. Recepcjonista wyglądał jakby się jego bał.
- Dziękuję. - Odparł.
Conrad
skrzywił się lekko, lecz potem wstrząsnął głową jakby się
przesłyszał.
Szatnie
znajdowały się w korytarzu po lewej stronie od recepcji.
- Męska po prawej. - Otworzył drzwi szatni i zaprosił tam Leona.
- Spokojnie. Dalej sobie poradzę. Dziękuję.
Conrad
ponownie się skrzywił, lecz tym razem nie wstrząsnął głową.
Chyba do niego dotarły słowa Leona.
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się lekko. - Taka moja praca.
Oddalił
się z powrotem do recepcji.
- Dziwny typ. - Mruknął Leon i wszedł do szatni.
Strzeliło
w niego gorąco pary wodnej. Do uszu dobiegł głos plusków spod
pryszniców. Pomieszczenie było ogromne podzielone ścianami z
szafek.
Spojrzał
na swój kluczyk. „NO.544”. Przeszedł po kolei między szafkami
w poszukiwaniu swojej. Znajdowała się ona na końcu trzeciego
rzędu, tuż obok pryszniców. Po jej otwarciu, znalazł czarną
torbę ze złotymi paskami i napisem „Flaming Dance Complex” o
tym samym kolorze. Zajrzał do środka. Wewnątrz znajdowała się
jeszcze czarna bluzka na ramiączka z kapturem – znak rozpoznawczy
tancerzy Flaminga, czarne dresowe spodnie z niskim krokiem zwężane
ku nogawkom oraz biały t-shirt a na wszystkim tym znajdował się
napis sugerujący z jakiego studia tanecznego pochodził jej
właściciel.
- Starter Pack. - Powiedział pod nosem lekko rozbawiony.
Westchnął
i zaczął się przebierać. Założył nową bluzkę i spodnie.
Torbę, bluzę na ramiączka i swój plecak zostawił w szafce.
Zamknął ją za sobą i już miał odejść kiedy przypomniał sobie
o wodzie. Ponownie otworzył szafkę i zaczął szukać butelki z
napojem. Nagle usłyszał za sobą kroki. Kątem oka dostrzegł
wysokiego chłopaka z czarnymi zaczesanymi do tyłu włosami. Ubrany
był we „flamingowe” spodnie i t-shirt. W uszach miał kolczyki w
kształcie szpikulca. Po jego sylwetce widać, że kształtuje go nie
tylko taniec ale i siłownia.
Zatrzymał
się siedem szafek przed Leonem. Otworzył swoją i zostawił tam
jedynie torbę. Wodę wziął ze sobą. Kiedy schylał się Leon
zauważył, że miał bliznę na szyli. Otaczała ona cały kark,
jakby ktoś mocno zacisnął na nim linę.
Chłopak
zauważył, że jest obserwowany.
- My się chyba nie znamy. - Wyciągnął rękę. - Damian Edward Zakrzewski, ale ludzie mówią na mnie Dez.
- Leon. - Uścisnął dłoń.
- Rozumiem, że na zajęcia do Flaminga?
- Tak. Dzisiaj pierwszy raz.
- Domyślam się, bo ja też ćwiczę u niego i nie widziałem ciebie tu wcześniej. Możesz mi zdradzić jaki kształt ma twój odoku? - Wyszeptał.
- Odoku? - Zdziwił się Leon.
- Aaa... Czyli ty go jeszcze nie odblokowałeś. Wow, skoro tak to musisz świetnie tańczyć, że cię przyjął.
- To znaczy... tak... w sumie... - Przerywał co chwila.
- Zobacz. Ostatnio nauczyłem się piruetu z nogą otwartą a la seconde.
Dez
stanął pośrodku przejścia między szafkami w czwartej pozycji jazzowej, skierowany w stronę Leona. Wykonał pas de bourrée
i wszedł na relevé
robiąc zamach rękoma. Obrócił się raz za prawym ramieniem z nogą
na passé.
Następnie przeszedł do piruetów. Widać, że tańczył
nie od dziś. Mimo, że dopiero co opanował możliwy najtrudniejszy
piruet to wykonywał go technicznie nadzwyczajnie dobrze. Głowa
robiła szybkie skręty tak, że prawie nie spuszczał Leona z oczu.
W
tym momencie coś się wydarzyło. Blizna na szyli Deza zaczęła
świecić czerwonym światłem. Leon prędko odskoczył w tył.
- Co to jest?!
Dez
z powrotem złożył nogę na passé.
Podciągnął się jeszcze wyżej na relevé
i zszedł do czwartej jazzowej. Jego blizna z powrotem wróciła do
normalnego stanu.
- Co ma być czym? - Spytał zdezorientowany Dez.
- Czemu twoja blizna świeciła? - Otworzył szeroko oczy na te wspomnienie.
- Bo już tak mamy. - Urwał. - Czekaj. - Podszedł do Leona i obejrzał jego szyję. - Czemu ty nie masz blizny?
- A dlaczego miałbym mieć? Przecież nic sobie nie zrobiłem. - Leon był kompletnie zdezorientowany.
- Każdy Dansurai ma bliznę, skąd podczas tańca wydobywa się energia. Skoro jej nie masz to może znaczyć tylko jedno... jesteś zwykłym człowiekiem. - Zrobił minę jakby wszystko nagle stało się jasne.
- Wow. Przed chwilą mówiłeś, że muszę być naprawdę świetnym tancerzem skoro tu jestem. - Powiedział z lekką nutką zadzioru w głosie.
- Tancerzem może i jesteś, ale nami nigdy nie będziesz.
- Wami? A kim wy niby jesteście. - Zadrwił.
- Dansurai. Obrońcy krajów. Stawiani na równi z wojskiem.
- Obrońcy krajów... - Zaczął zastanawiać się Leon. - Chyba chodzi mu o Innych. - Powiedział pod nosem.
- Tak. - Warknął. - Tak nazywają nas ci wszyscy niewdzięczni ludzie. Nie wiem czy da się policzyć ile dla was zrobiliśmy. - Trzasnął szafką i odszedł.
Leon stał chwilę przyglądając się odchodzącemu chłopakowi.
Miał silny charakter. Zawsze umiał postawić na swoim. To jednak nie obierało mu zdrowego rozsądku. Wiedział kiedy należy odpuścić
Miał silny charakter. Zawsze umiał postawić na swoim. To jednak nie obierało mu zdrowego rozsądku. Wiedział kiedy należy odpuścić
- Dansurai... - Wyszeptał. - Nowy termin do słownika.
Zamknął
szafkę i ruszył w ślady Deza.
***
- Akihiko. Czemu nasze cienie nie wróciły? - Spytał Shingo idąc ulicą.
- Gdyby kogoś spotkały to by prędko wróciły nas poinformować. Tak to pewnie są już pod sklepem. O...! Patrz. - Wskazał na ścianę sklepu ze strojami karnawałowymi.
Znajdowały
się na niej dwie czarne masy. Kiedy podeszli bliżej cienie spłynęły
na chodnik a następnie wróciły na swoje miejsce - każdy do
swojego właściciela.
- A nie mówiłem? - Akihiko pochylił się nad przyjacielem. Był od niego wyższy o głowę. - Chodźmy. - Machnął ręką i podeszli bliżej do budynku.
Drzwi
sklepu były oszklone. Akihiko spojrzał przez szybę. W
pomieszczeniu panował mrok. Jedynym widocznym punktem było
niebieskie światełko alarmu.
- Masz ten klucz? - Spytał.
Shingo
pogrzebał w kieszeni i po chwili wyciągnął to o co pytał
Akihiko. Dał go koledze, który włożył go do drzwi. Już
przekręcał zamek kiedy Shingo nagle wypalił.
- A co z alarmem?
- Ach... - Westchnął z irytacją Akihiko. - Wszystko spokojnie. Jestem na to przygotowany.
Przekręcił
klucz w zamku. Odetchnął ciężko i otworzył drzwi. Od razu po
wejściu usłyszeli dźwięk sygnalizujący wkroczenie do budynku.
Podniósł klapkę, pod którą znalazł klawiaturę.
- 2,5,8,7,4,9. - Powiedział wystukując poszczególne cyfry.
Modem
przestał wydawać dźwięk a na ekranie pojawił się komunikat
„rozbrojone”. Shingo podszedł do kolegi.
- Skąd znasz hasło?
- Powiedzmy, że mój cień sięga daleko. - Mrugnął do kolegi chociaż nie był pewny czy to zobaczył. - Znajdź ten strój. Tylko nie włączaj światła. Nie chcemy by ludzie nabrali jakiś podejrzeń.
- Mam małą, słabą latarkę.
Akihiko
wyjął także swoją. Jej słabe światło oświetliło najbliższe
wystawy ubrań. Zaczął przeglądać: batman, spidermen, smok,
czarownica... Nic czego szukał.
Zadaniem
uczniów czwartego roku Akademii Dansurai było nagranie swojej
tanecznej wizytówki, w której samego tańca miało być co najmniej
minuta. To w jakim stylu i jakiej scenografii to nagrają było już
ich sprawą. Mieli pokazać swoje największe atuty i po prostu się
tanecznie przedstawić. Wiadomo, że sam pomysł na nagranie,
otoczenie, strój też były punktowane. Dlatego Akihiko szukał
czegoś niezwykłego.
Wdrapał
się na drabinę. W wyższych partiach sklepu także nic nie znalazł.
- Akihiko. - usłyszał głos kolegi. - Możesz tu podejść?
Wystraszył
się czegoś czy może faktycznie coś znalazł? Zastanawiał się.
Chłopak
skierował się w stronę, z której dochodził głos Shingo. Zdołał
go spostrzec w mroku po drugiej stronie sklepu.
- Masz coś? - Zapytał Akihiko, podchodząc.
- Patrz na to. - Wskazał na drzwi ukryte za wystawami.
- „Teledyski” - Przeczytał Akihiko. - To może być to.
Chwycił
za klamkę. Drzwi otworzyły się z łatwością. W pokoju nie widać
było ścian. Wszystko tonęło w ubraniach.
- Jak my coś tu znajdziemy? - Odezwał się Shingo i podszedł do pierwszej wystawy po jego prawej stronie. - Biała prześwitująca sukienka, czarne koronkowe topy i spodenki jeansowe. - Przeglądał ubranie po ubraniu. - A tutaj to są nawet pióra. Festiwal w Rio? - Zapytał drwiąc.
- Nie. Dział „R”. Kategoria „Rihanna”. - Wskazał na początek wystawy gdzie widniały tabliczki.
- Super, że tak to wszystko posegregowali, ale raczej wątpię, że będzie tu dział „rzeczy dla Akihiko”.
Ten
podszedł do wystaw po swojej lewej stronie.
- 30 Seconds to Mars... Adele... Beyoncé... Coldplay... To nie tu. Jeszcze dalej. Enrique Iglesias... Inna... Jessie J... Katerine... Lady Gaga... Adam Lambert... Jennifer Lo... - Zatrzymał się. - Chwila. Adam Lambert? Może to. - Zaczął przeglądać tę kategorię. - If I Had You... Whataya Want from Me... Another Lonely Night... Jest! Ghost Town.
- Znalazłeś? - Zapytał Shingo.
- Tak. - Odparł Akihiko i zdjął wieszak z wybranym strojem. - Idziemy.
***
Świtało.
Cienie powoli stawały się coraz krótsze. Jak zwykle nad ziemią
unosiła się mgła. Mimo to Karina dobrze wiedziała gdzie iść.
Znała ten teren dobrze jak własną kieszeń.
Mogłabym
zostać przewodnikiem polowań. Myślała. Przewodziłabym grupami
łowieckimi, pokazywałabym gdzie są dogodne miejsca do polowań,
doradzałabym jakiej broni używać, kiedy jest najlepszy termin na
polowanie. To jednak nigdy nie będzie miało miejsca.
Rodzina
Kariny nie należała do zamożnych. Ledwie wiązali koniec z końcem.
Musiała pomagać w domu i rzadko zdarzało się, że znalazła czas
dla siebie.
- Niedługo wymrzemy tak jak wy. - Zaśmiała się i spojrzała na swojego odoku.
Był
nim potężny smilodon, tygrys szablozębny - a raczej energia
uformowana w jego kształt.
Tygrys
mruknął.
- Co jest Tiger? Przecież wszystkie smilodony wymarły 10 tysięcy lat temu. Nie masz co za nimi płakać. Nawet ich nie znałeś.
Tiger
ponownie mruknął.
- Ach... - Westchnęła. - Widzę, że masz dziś gorszy dzień.
Szli
wybrzeżem wyspy. Mimo, że Karina nie przepadała za swoim życiem
cieszyła się, że mogła mieszkać właśnie tu – na wyspie
Vancouver. Przyroda była piękna a zwłaszcza o tej porze roku. To
jednak kryło swoją mroczną stronę. Rozpoczął się maj. A maj to
czas polowań na niedźwiedzie. Karina nigdy jeszcze żadnego nie
upolowała, chociaż miała szansę nie raz. Przyczyna była prosta.
Polować można tylko i wyłącznie na stare osobniki a jak ona jedna
mogłaby donieść do domu ponad trzysta kilogramów mięsa?
Preferowała wilki. A i takiego wilka łatwiej upolować niżeli
niedźwiedzia. Niestety nie miała licencji na broń palną. Tak więc
doskonaliła się w łucznictwie. Tej sztuki nauczył ją jej
dziadek. Jako myśliwy spędzał wiele czasu na łonie natury a
towarzyszyła mu jego wnuczka. To właśnie po nim odziedziczyła
zamiłowanie do łowiectwa.
Przystanęła
przy górce kamieni. Musnęła wierzchem dłoni piasek.
- Jest niedaleko. - Mruknęła.
Rozejrzała
się po okolicy. Drobne fale lekko obijały się o brzeg. Wiatr
poruszał drzewami. Wszystko wyglądało spokojnie, mimo to w okolicy
czaił się drapieżnik.
Ślady
łap prowadziły wzdłuż plaży.
Dziwne.
Pomyślała. Zwykle poruszają się w grupie.
Wstała
i stanęła twarzą do oceanu.
- Mogę sobie trochę pomóc. 5, 6, 7, i...
Wykonała
krótką kombinację ruchów. Energia wokół zawirowała a następnie
wniknęła jej w oczy. Ich kolor całkowicie zmienił się na
czerwony.
- Od razu lepiej. - Uśmiechnęła się.
Ruszyła
tropem wilka. Teraz dokładnie widziała ślady. W jej oczach
podświetlały się one na czerwono co było wręcz niemożliwe do
niezauważenia. Co jakiś czas patrzyła na Tigera. On jako czysta
energia wyglądał tak samo jak wcześniej.
Kariny
pasją niegdyś był taniec. Jej kolega Liam starszy był od niej
prawie dziesięć lat, lecz był na
tyle przyjacielski, że bariera wiekowa nie grała tu dużej roli.
Był choreografem. Pracował w mieście Vancouver na kontynencie. Co
któryś weekend przyjeżdżał na wyspę do Yuquot
by odpocząć. Karina oczywiście wykorzystywała to jak mogła.
Pytała się o jego zawód. Szybko pochłonął ją taniec. Liam
dawał jej wiele różnych zadań i stawiał jej drobne cele takie,
by jak wracał tydzień czy dwa później, ona potrafiła już to
wykonać. Dziewczyna miała takie zawzięcie, że osiągnęła
szpagat już po czterech miesiącach indywidualnych ćwiczeń.
Po
pół roku zauważyła coś dziwnego. Poczuła w sobie nieprzebrane
źródła energii. W końcu, pewnego razu, kiedy była sama w domu,
poniosło ją w tańcu. Światło błysnęło, energia się
zmaterializowała. Sama Karina bardzo się tego wystraszyła, miała
wtedy dopiero jedenaście lat. Domyślała się co się wtedy stało,
lecz postanowiła, że wstrzyma się z treningami na kilka dni, aż
do powrotu Liama. Kiedy wrócił na wyspę zapytała się go o to
wydarzenie, lecz nie powiedziała mu, że to ona była tą osobą
ale, że słyszała o tym w telewizji. Wtedy dowiedziała się, że
należy do grupy ludzi, potocznie nazywanych Innymi. Trzymała to w
sekrecie, bo bała się konfrontacji z ludźmi. Już sama nazwa
„Inny” wskazuje, że jest się nie takim jak reszta ludzi.
Mijały
lata a ona powoli odkrywała swoje możliwości. Bawiła się tańcem,
tworzyła własne ruchy, łączyła je z pochodzącymi z innych
stylów. Wzrok Myśliwego - kombinacja ruchów dająca jej możliwość
dokładnego widzenia rzeczy prawie niewidocznych, była jej pierwszą
kombinacją dającą coś więcej niż same światła i piękno.
Często wykorzystywała to w polowaniu. W krótkim czasie po okolicy
rozniosła się wieść o młodej łowczyni, będącej w stanie
wytropić każde zwierzę. Pewnego razu zgłosił się do niej
mężczyzna. Poprosił ją o pomoc w polowaniu na niedźwiedzia.
Karina nie bała się go. Nie wyglądał niebezpiecznie. Poszli razem
do lasu. Przez dłuższy czas nie mogli znaleźć ani śladu
zwierzęcia. Dziewczyna nie chciała zasmucić mężczyzny, więc
powiedziała, że musi udać się na stronę. W rzeczywistości
wykonała tam swoją kombinację – Wzrok Myśliwego. Dalsze
poszukiwania poszły im łatwiej. Po pół godzinie znaleźli dużego,
starego grizzly. Mężczyzna ubił niedźwiedzia po czym zwrócił
się do dziewczyny. Powiedział, że wyczuł energię, którą użyła
do znalezienia zwierzęcia. Wyjawił jej, że wie iż ona tańczy i
posługuje się energią z tańca. Dziewczyna się wystraszyła, lecz
on obiecał jej, że nie wyjawi jej sekretu. Przyznał się, że i on
należał do tej grupy. W zamian za pomoc w polowaniu nauczył ją
kombinacji aktywującej odoku.
W
ten właśnie sposób poznała Tigera. Od tamtej pory zawsze
towarzyszył jej w polowaniach. Karina nie pomaga już ludziom w
łowach. Po pierwsze miała na to mało czasu, po drugie tylko wtedy
mogła spędzić czas z Tigerem. Nikt prócz niej i tamtego mężczyzny
nie zna prawdy o jej faktycznych zdolnościach.
- I niech tak zostanie. - Mruknęła.
Niebo
zaczęły pokrywać czarne chmury. Nim się obejrzała a zaczęło
padać.
- Chyba dziś nici z polowania. - Stwierdziła z rezygnacją. - Wracajmy. - Odwróciła i skierowała się ku plaży.
W
drodze powrotnej rozmawiała z Tigerem. Oczywiście on nie
odpowiadał. Wydawał z siebie jedynie pomruki.
Po
pewnym czasie znaleźli się na brzegu wyspy. Morze było wzburzone.
Karina żałowała, że wcześniej nie sprawdziła prognozy pogody.
Niepotrzebnie
wybrałam się dzisiaj na polowanie. Pomyślała. Mogłam zostać w
domu i pomóc rodzicom. Chociaż, wtedy nie zobaczyłabym się z
Tigerem.
Takie
myśli krążyły w głowie dziewczyny aż do momentu kiedy znalazła
się przy pomoście.
- Łódka? Tutaj?
Przechodziła
tędy wiele razy i pierwszy raz widziała żeby coś było
przymocowane do pomostu.
Do
kogo ona należała? Zastanawiała się.
Skierowała
się w stronę miasta. Zrobiła kilka kroków gdy nagle stanęła.
- A co mi tam?
Zawróciła.
Tiger podążał za nią krok w krok. Kiedy znalazła się na
pomoście zawiał mocniejszy wiatr. Nogi się pod nią ugięły.
Zasłoniła twarz dłonią. Tiger mruknął.
- Spokojnie. - Odparła.
Podeszła
do łódki. Przymocowana była do pomostu grubym sznurem. Przed
deszczem chronił ją nieprzemakalny, granatowy materiał.
- Dobrze zabezpieczona. - Stwierdziła z uznaniem.
Podniosła
materiał by sprawdzić zawartość łódki. Wtem usłyszała ryk.
Nie był to jednak znany odgłos jej odoku. Odwróciła się. Na
początku pomostu stał niedźwiedź. Odcinał jej jedyną drogę
ucieczki.
Jak
ja i Tiger mogliśmy go nie zauważyć? Zbytnio zajęłam się tą
przeklętą łódką.
Chwyciła
łuk i oddała dwa strzały. Chybiła.
- Tiger! - Zawołała.
Odoku
rzucił się na baribala. Niedźwiedź stanął na tylnych nogach.
Był ogromny. Na pewno ważył więcej niż trzysta kilogramów.
Smilodon złapał się za brzuch bestii. Ta w odwecie przygniotła
tygrysa do podłoża. Tiger rozszczepił się na drobną energię,
którą od razu rozwiał wiatr. Deski pod łapami niedźwiedzia pękły
sprawiając, że utknął. Karina zyskała przez to trochę czasu.
Chwyciła za łuk. Sięgnęła także po strzałę, lecz gdy ją
dosięgnęła cała reszta wysypała się wprost do wody.
- Psia krew! - Zawołała.
Naciągnęła
ostatnią strzałę i wystrzeliła. Miała tego dnia fatalny cel.
Trafiła baribala w ramię. Niedźwiedź ryknął.
- Nie! - Krzyknęła ze złością.
Jedyną
drogą ucieczki była łódka. Odgarnęła część materiału i
wskoczyła do środka. Prędko odwiązała sznur z pomostu.
Niedźwiedź
uwolnił się. Wściekły ruszył w jej stronę przyspieszając z
każdym krokiem.
- Nie ma tak łatwo!
W
łódce znalazła wiosło, którym odepchnęła się od pomostu.
Deszcz padał coraz bardziej. Zapowiadało się na potężną burzę.
Zdołała
odpłynąć od pomostu kiedy przypomniała sobie o czymś.
Niedźwiedzie potrafią pływać!
Baribal
wskoczył do wody. Zbliżał się do niej niemiłosiernie szybko.
Karina w odwecie wiosłowała na pełnych obrotach, coraz bardziej
oddalając się od brzegu. Niedźwiedź jednak był bardzo dobrym
pływakiem i ją dogonił. Chwycił za łódkę przechylając ją na
swoją stronę. Karina uderzyła w łapę niedźwiedzia wiosłem.
Baribal ryknął i zsunął pazury do wody.
Wiatr
przybrał na sile. Łódka zaczęła powoli oddalać się od bestii.
Niedźwiedź po chwili zrezygnował i zawrócił.
- Chyba woli pstrągi. - Stwierdziła Karina ciężko dysząc.
Co
teraz? Zaczęła się zastanawiać. Na brzeg nie wrócę, bo baribal.
Na wodzie nie zostanę, bo sztorm. Jedynie mogę dopłynąć w inne
miejsce, może do Yuquot?
Fale
jednak miały inny plan. Oddalały ją coraz bardziej od brzegu na
otwarty ocean. Wiosłowała co sił w rękach, lecz nie dawało to
dużych efektów. Odłożyła na chwilę wiosła i wstała kurczowo
trzymając się burty. Niedźwiedź wyszedł już na brzeg i kierował
się w stronę lasu.
- Czyli Wzrok Myśliwego nadal działa. Ciekawe jak długo się utrzyma. - Powiedziała pod nosem. - Jeszcze nie ma południa a już coś się wydarzyło! - Krzyczała. - Co jeszcze mnie dziś czeka!?
Silna
fala uderzyła o łódkę. Karina straciła równowagę. Uderzyła
głową o ławkę łódki po czym zemdlała.
wtorek, 3 maja 2016
Przejście w przód
Przejście w przód - element akrobatyczny, w którym osoba kładzie wyprostowane ręce przed sobą. Nogi wędrują ku górze w rozkroku bądź złączone. Element przechodzi przez stanie na rękach. Następnie opadają po drugiej stronie ciała w jak najwęższym mostku. Trzymając wciąż ręce przy uszach osoba staje na nogi.
Przerzut bokiem/gwiazda
Przerzut bokiem/gwiazda - Jeden z elementów akrobatycznych. Z postawy przodem do kierunku ruchu, wznosimy ramiona w przód w górę z
jednoczesnym wznosem jednej nogi w przód. Wykonujemy krok w przód z
jednoczesnym opadem tułowia oraz zamachem wyprostowaną nogą w tył. Ręce
opieramy bokiem do kierunku wykonywania ćwiczenia, przechodzimy przez
fazę stania na rękach, nogi są w pozycji rozkrocznej. Tułów musi być
wyprostowany natomiast wzrok skierowany pomiędzy oparte na podłożu
dłonie. W tej fazie następuje odepchnięcie kolejno ramion aż do
lądowania w rozkroku z ramionami uniesionymi w górę na zewnątrz. Cały
element należy wykonać dynamicznie, tak by przesunąć się jak najdalej w
płaszczyźnie czołowej.
~ Marcinbak.pl
Arabesque
Arabesque – arabeska, poza w tańcu (inspirowana motywami
orientalnymi). Ciało postawione na jednej nodze, druga wyprostowana,
uniesiona z tyłu. Dla uzyskania poprawności należy zachować równowagę. W
pozie tej wykonuje się również tendu, obroty i skoki. Wyróżnia się cztery pozycje arabesque, uzależnione od położenia rąk.
~ Wikipedia
Rond de jambe
Rond de jambe – ruch nogą po okręgu en dehors i en dedans.
Występują odmiany r. d. j.: noskiem stopy po podłodze (par terre), na
wysokości 45° i 90°, (en l’air) oraz z wyrzutem nogi na 90° (grand r. d.
j. jeté). Ćwiczenie to wyrabia ruchomość stawu biodrowego.
~ Wikipedia
Jeté
Jeté (dosłownie z jęz. francuskiego - rzucać) – podstawowy "element" pas (kroku) klasycznego w tańcu polegający na wyrzucie nogi silnie wyprostowanej w stawie kolanowym w zadanym kierunku; w "dużych skokach" jest to także skok.
~ Wikipedia
Chassé
Chassé – skok, przy wykonaniu którego jedna noga jakby “dogania”
drugą, łączy się z nią w V pozycji w najwyższym punkcie skoku. Może być
samodzielnym ruchem lub być wykonywane jako pas łączące między wielkimi
skokami, w tańcu baletowym pas ch. wykonuje się z minimalnym
“parterowym” skokiem lub bez skoku ze ślizgiem po podłodze.
~Wikipedia
Passé
Passé – droga nogi pracującej podczas wykonywania pas (przejściu z
jednej pozycji w drugą). Noga może przechodzić na poziomie sur le
cou-de-pied, na poziomie kolana oraz na poziomie I pozycji (par terre).
~Wikipedia
Pique
Pique – pozycja tańca baletowego, kiedy balerina staje na końcach palców bez uprzedniego zginania kolan.
~Wikipedia
Danse Macabre
Taniec śmierci (z fr. danse macabre) – alegoryczny taniec, którego przedstawianie rozwinęło się w kulturze późnego średniowiecza (XIV i XV wiek), korowód ludzi wszystkich stanów z kościotrupem na czele, wyrażający równość wszystkich ludzi w obliczu śmierci.
~Wikipedia
ROZDZIAŁ1
Polska,
Współczesność
- Leon! Powtarzam ci to chyba już dziesiąty raz! Robisz pique z nogą na passé, chassé, skok szpagatowy i dopiero potem rond de jambe.
- Acha... czyli rond de jambe jest po szpagatowym a nie od razu po pique. Dobra. Pamiętam. Chyba...
Dziewczyna
z westchnięciem oddaliła się od kolegi z zespołu i wróciła do
przerwanego rozciągania.
- Na scenę zapraszamy zespół... Step Dance Crew reprezentujący szkołę tańca Step Dance Academy...
Leon głośno wypuścił powietrze. Od wyjścia na scenę dzielił go
tylko jeden zespół. Jak nigdy nie obawiał się publicznych
występów tak teraz nie był tego taki pewny.
Leon był dość wysokim
brunetem jak na tancerza. Miał zielone oczy. Po sylwetce i postawie
można stwierdzić iż wysiłek fizyczny to jego drugie imię.
- Podejdźcie do mnie. - Trenerka wezwała do siebie cały zespół. Była ona dość wysokiego wzrostu, podobnie jak Leon. Oczy miała brązowe a jej sylwetka była wydłużona i smukła. Czarne jak smoła włosy przykrywały lekko odstające kości policzkowe. Kiedy wszyscy zebrali się razem spojrzała po nich. W ich oczach zobaczyła coś czego dawno nie widziała. Była to niepewność. - Co się dzieje? Ktoś mi może powiedzieć? Bo jak na was patrzę w tym momencie to nie widzę mistrzów Mazowsza, którymi podobno jesteście.
- Bo jesteśmy. - Odparła jedna z tancerek.
- Teraz tego nie widzę. Jedna się miota tam i z powrotem, druga zapomniała założyć skarpetek, – podała dziewczynie jedną parę. - a trzeci cały czas powtarza sobie układ...
- Ciągle zapominam kiedy jest rond de jambe... - powiedział Leon pod nosem.
- Teraz nie ważne. Na scenie sobie odkurzysz. Powtarzałam wiele razy. Nie przypominajcie sobie kolejności kroków tuż przed wyjściem na arenę. W ten sposób nie pomożecie sobie a wręcz bardziej pomieszacie. Do tego dojdą jeszcze nerwy wasze i moje. - Westchnęła. Kontynuowała trochę wolniej. - Ćwiczyliście to wiele godzin. Na ostatnim treningu było idealnie. Jeżeli zatańczycie to tak jak wtedy, to wygraną macie w kieszeni. Nie możecie się aż tak stresować. Owszem, mały stres jest potrzebny, ale nie taki, żeby was zabetonował. Tak więc, trochę więcej spokoju i po prostu zatańczcie. Nie róbcie samych kroków. Dodajcie do nich coś od siebie. Niech to ma smaczek. - machnęła zabawnie rękoma. - Wierzę...
- Dziękujemy bardzo Step Dance Crew. Artyści się kłaniają, publiczność bije brawo. Artyści schodzą ze sceny, publiczność bije brawo. Zapraszamy teraz na scenę ostatni zespół w tej kategorii - Move Art Family, reprezentujący szkołę tańca Move Art. Choreografem jest pani Nadia Lwowska. Układ - „Sky Dreamers”.
- Pamiętajcie o emocjach i o dobrej zabawie! - Dorzuciła jeszcze trener.
Zespół
wszedł na scenę. Najgorsze jest zawsze ustawienie się. Mimo, że
cała scena jest do dyspozycji to i tak ciężko jest znaleźć to
idealne miejsce. Zwykle za to odpowiedzialna jest jedna osoba, ta
najbardziej obeznana, z dobrą wyobraźnią. Zajmuje pozycję a do
niej dostawia się reszta zespołu.
Kiedy
rysunek był już gotowy zapanowała ciemność. Zaraz miało się
wszystko zacząć.
- Wczuć się. - Leon usłyszał głos jednej z tancerek.
W
jednej chwili padł na nich słup niebieskiego światła. Do uszu
doleciał dźwięk jak dobrze znanej im piosenki „California
Dreamin'” według Sii. Wykonali pierwsze ruchy. Ręce delikatnie
kreśliły znaki w powietrzu by następnie opaść razem z całym
ciałem. Na kolejne dźwięki ponownie, jakby coś ich poderwało
płynnie podnieśli i rozglądali się w przestrzeni podążając za
dłońmi. W momencie gdy do ich uszu dotarł przejmujący, wibrujący
dźwięk znieruchomieli. Na dalszą muzykę, w swoich wcześniej
określonych ruchach oddalili się od siebie. Teraz na każdego padał
oddzielny słup niebieskiego światła. Tańczyli różnie. Raz w
synchronie raz w kanonie. Każde ich przemieszczenie
przedstawiało inną historię. Każda osoba przeżywała układ
nieco inaczej, co dawało niezwykłą mieszankę. Utworzył się nowy
rysunek. Każdy miał wokół siebie wystarczająco dużo miejsca.
Ponownie zastygli w bezruchu, patrząc się przed siebie.
Nagle
zmieniło się tempo muzyki. Przyspieszyła. Światła jakby oszalałe
biegały po całej scenie w różnych kolorach. Cały zespół
tańczył teraz do bitu. Synchron był nieziemski. Każdy ruch
trafiał w jeden punkt w muzyce. Do tego doszła znakomita technika.
Puenty i flexy idealnie zaznaczone, ciało trzymane w pionie,
szerokie ręce. Wszystko było wyszlifowane, tak jak powiedziała to
Nadia. Niepewność kompletnie znikła. Zastąpienie jej emocjami i
przeżywaniem w tańcu jest chyba najlepszym z możliwych pomysłów.
Czym ja się tak przejmowałem? - Zastanawiał się Leon.
Czym ja się tak przejmowałem? - Zastanawiał się Leon.
Z
piruetu upadli na łydkę i poderwali biodra do góry, kreśląc łuk
nad sobą. Teraz nadszedł ten najgorszy dla chłopaka moment.
Kombinacja, której po prostu nie mógł zapamiętać. Spiął mocno
poślady i pomyślał „Dam radę. Co w tym trudnego?”
Weszli
w pique. Leonowi serce kołatało w piersi jakby miało zaraz wypaść.
Dokręcili figurę i weszli w chassé. Dla chłopaka moment gdy noga
doganiała nogę trwał całą wieczność.
Skończyć tylko kombinację i będzie już po wszystkim. - Pomyślał.
Skończyć tylko kombinację i będzie już po wszystkim. - Pomyślał.
Postawili
wykręcone stopy na scenie. Byli już gotowi do skoku. Odbili się
mocno a za razem delikatnie. Nogi rozszerzyły się w piękny
szpagat. Ręce przybrały pozę pierwszego arabesque. Tancerze
zawiśli w powietrzu tylko na chwilę, co z widowni wyglądało jakby
szybowali. Po wylądowaniu przeszli w rond de jambe. Dla Leona
najgorszy moment minął. Tańcząc dalej odetchnął lekko.
Udało się. - Pomyślał.
Udało się. - Pomyślał.
Niedługo
potem przeszli w partnerowanie. Mika, jedna z blond tancerek, podała
mu rękę. Podobnie zrobiły inne pary. Pociągnął mocno a
dziewczyna wskoczyła na niego opatulając go nogali w biodrach.
Trzymając dalej za rękę odchylili się w tył tworząc w ten
sposób pewną figurę przypominającą równię pochyłą. Po
wytrzymaniu chwili w tej pozycji odstawił partnerkę przed
sobą i prędko chwycił ją w talii. Używając głównie mięśni
rąk obrócił ją o 360 stopni w bok. Dziewczyna następnie wykonała przerzut bokiem a Leon przejście w przód. Synchron zespołu cały czas był
zachowany.
Powoli
zbliżali się do końca choreografii. Jedna osoba z pary wskoczyła
na ręce drugiej i zaczęli się obracać w miejscu. Tylko Leon
trzymał Mikę na wyprostowanych rękach uniesioną wysoko w górze.
W trakcie obrotów tancerze utworzyli półkole otwarte do
publiczności. W jego wnętrzu znajdował się Leon z Miką. Kiedy
usłyszeli jedne z ostatnich słów piosenki dziewczyna zeszła z
jego rąk i pobiegła przed siebie. Reszta zespołu rzuciła się za
nią. Złapali ją za nogi a ona przechyliła się do przodu nad
sceną pod kątem 45 stopni. Wymagało to od niej dużej siły.
Wszystkie światła skierowały się na nią. Wyciągała przed
siebie ręce jakby chciała coś chwycić co było kompletnie poza
jej zasięgiem. W jednym momencie muzyka się skończyła i
zapanowała ciemność.
Chwila
ta dla tancerzy także trwa całą wieczność. Dzieje się tak, gdyż
po zatańczeniu układu ciało wciąż chce się ruszać.
A tu trzeba utrzymać ostatnią pozę przez jakieś pięć sekund by
uzyskać zniewalający efekt. Dla Move Art Family trwało to jednak
nieco krócej niż zwykle ze względu na efekt świateł.
Brawa
rozbrzmiały na całą salę. Krzyki i piski doprowadzały o zawrót
głowy. Do uszu Leona dolatywały gwizdy wypierające klaskanie.
Białe
światło oświetliło scenę. Move Art Family stali w jednym
rzędzie. Złożyli jazzowy ukłon.
- Dziękujemy bardzo Move Art Family. Artyści się kłaniają, publiczność bije brawo. Artyści schodzą ze sceny, publiczność bije brawo. A za chwilę ogłoszenie wyników. Prosimy jury o udanie się za kulisy oraz o wybranie zwycięzcy. Przypominamy, że sponsorem dzisiejszego turnieju „Każdy może tańczyć” jest...
- Gratuluję! - Krzyczała Nadia biegnąc do zespołu, który właśnie zszedł ze sceny. - Było idealnie. Świetnie pokazaliście emocje. Mika... ostatnia figura po prostu cudo! Karla, udał ci się skok! Sandra, piękna postawa, przestajesz już się garbić! Brawo! Leon, zapamiętałeś kombinację! Jestem z was dumna.
Wszyscy
tancerze otoczyli panią trener ze wszystkich stron.
- Pamiętajcie. Cokolwiek się wydarzy, zatańczyliście najlepiej jak potrafiliście. Już wygraliście. Nikt wam nie zabierze tego doświadczenia, które dziś nabyliście. Medal czy puchar może być tylko dodatkiem. Według mnie i tak najważniejsze jest to, że pokazaliśmy, że każdy tańczyć może. Mam nadzieję, że zmieni to trochę pogląd Innych.
W
zespole zapanowała cisza. Rzadko kiedy ktokolwiek porusza temat
Innych a już na pewno nie trener. Widocznie trzymała to w sobie już
od jakiegoś czasu, że powiedziała to przy wszystkich.
- Wybaczcie. - Powiedziała ze smutkiem. - Nie powinnam. Dobra. Jutro widzę was wszystkich na treningu, tak? - Spojrzała po ich twarzach, na których powoli znów wchodził uśmiech. - Będę już miała nagranie to obejrzymy sobie dokładnie wasz występ. Poszukamy błędów w stopach..., dłoniach..., zgięte kolana... i tak dalej... i tak dalej. - Uśmiechnęła się. - Ale nie sądzę by było ich dużo. - Wyłożyła przed siebie rękę. Po chwili reszta zespołu dołączyła do niej. - Kto jest najlepszym zespołem?! Kto jest mistrzem Mazowsza?! Kto zdobędzie wszelkie możliwe mistrzostwa?!
- Move Art Family! - Ryknęli wznosząc ręce ku górze.
W
zespole panowała ogromna radość. Raczej nic nie mogło popsuć im
humoru.
- Przepraszam. Move Art Family? - Usłyszeli głos dochodzący zza ich kręgu.
- Tak. Słucham. - Odpowiedziała Nadia.
- Nazywam się Nicolas Flaming. - Odparł. - Gratuluję występu.
- Dziękujemy bardzo. Dużo nad tym pracowaliśmy. W czym mogę pomóc? - Zapytała dość podekscytowana.
- Tak naprawdę to jestem zainteresowany osobą tego młodzieńca. - Wskazał na Leona. - Zobaczyłem w nim przyszłą gwiazdę tańca. Oczywiście potrzebuje jeszcze wiele treningów by to osiągnąć, ale choreograf potrafi dostrzec miłość i zdolności do tańca. Tak więc, - podał chłopakowi kartonik. - oto moja wizytówka. Jeśli zechcesz trenować by zostać jednym z najbardziej znakomitych tancerzy na świecie zapraszam na moje zajęcia. Pańska godność jeśli mogę spytać?
- Leon. - Odparł lekko zdziwiony całą sytuacją.
- Leonie, mam nadzieję, że do zobaczenia. - Skłonił lekko głowę. - Gratuluję jeszcze raz występu. - Podał dłoń Nadii, która wymieniła uścisk. - Do widzenia.
Kiedy
Nicolas oddalił się zespół otoczył Leona. Ten stał w bezruchu
jakby ktoś nadział go na kij.
- Ej, wiecie kto to był? - Zapytała jedna z tancerek.
- Nicolas Flaming. - Odparła drwiąc inna.
- Dużo mi to mówi...
- Nicolas Flaming jest to jeden z najlepszych choreografów na świecie. - Wyjaśniała Nadia. - Z pochodzenia Australijczyk, ale mieszka w Polsce. Współpracuje z wieloma szkołami tańca w kraju. Trenuje Innych. Reasumując, szkoli elitę.
- To dlaczego przyszedł do mnie? - Zadrwił. - Przecież Karla tańczy ode mnie o niebo lepiej. Ja w tym siedzę dopiero od dwóch lat.
- Powiedział. - Wtrąciła się Mika. - Potrafi wyczuć talent.
Leon już miał zaoponować, lecz wtrąciła się Nadia.
- Będziesz musiał podjąć decyzję. Jedno jest pewne. Jeśli weźmiesz od niego lekcje to bardzo dużo się nauczysz, ale wiedz też, że ludzie u niego się zmieniają. Pamiętaj, że on szkoli Innych.
Inni...
te słowo padło tego dnia już o wiele za dużo. Jest to duża grupa
tancerzy, którzy swój taniec przekształcają w widoczną energię
w formie żywiołów. Ich ruch jest tak silny, że potrafi nawet
zabić. Mówi się, że są oni obrońcami państw i miast. Wszyscy
jednak wiedzą, iż żądzą się oni własnymi prawami. Jedno
tupnięcie może zmienić wiele. Każdy ruch ma znaczenie.
- Znamy już wyniki! - Dobiegł ich głos prowadzącego. - Zapraszamy wszystkie drużyny wokół sceny. Nagrodę wręczy Minister Tańca pan Janusz Skowronek.
Publiczność
przywitała ministra brawami.
- Kategoria „jazz 16+”. Trzecie miejsce zajmuje... Melono Dance Studio! Gratulujemy i zapraszamy po odbiór nagrody.
W
Move Art Family nastąpiło poruszenie.
- Czemu zaczynają od naszej kategorii? - Zapytała Karla. - Stresuję się jeszcze bardziej niż przed wyjściem na scenę.
- Właśnie jesteś przed wyjściem na scenę po odbiór nagrody. - Powiedział Leon żartobliwie.
Dziewczyna
zgromiła go wzrokiem. Wszyscy członkowie zespołu chwycili się za
ręce.
- Uwaga. Puszczam iskierkę. - Rzuciła Nadia.
Trener
ścisnęła dłoń osoby siedzącej po jej prawej stronie. Puściła
tak zwaną „iskierkę”. Kolejne osoby przekazywały sobie uścisk.
- Wróciło! - Ucieszyła się Nadia.
Wszyscy
wybuchli śmiechem.
- Dziękujemy bardzo zespołowi. Brawa. - Dobiegł ich głos prowadzącego.
Członkowie
zespołu zaczęli się nawzajem uciszać.
- Przechodzimy do miejsca drugiego. Zdobywa je... Step Dance Academy! Gratulacje!
- Ej, ludzie. Czy to aby na pewno nasza kategoria? - Zapytała Sandra pełna mieszanych uczuć.
- Tak. Więc albo jesteśmy poza podium, albo mamy pierwsze miejsce. - Wywnioskował Leon.
Wszyscy
mocno ścisnęli sobie dłonie. To była ich szansa na zdobycie
mistrzostwa Polski z dalszą możliwością reprezentowania kraju za
granicą. Wierzyli, że ich umiejętności były wystarczające na
mistrzostwo. Przynajmniej tak uważał Leon po tym jak skomentował
ich występ Flaming. W tym momencie jego podniecenie sytuacją nieco
opadło.
- Co ja powinienem zrobić? - Zastanawiał się.
Nie
mógł zostawić swojego zespołu, ale także nie mógł zrezygnować
z takiej szansy. Nie przejął się bardzo tym, że trenował by z
Innymi. Każdy cel potrzebuje pewnych poświęceń.
- Nie mogę teraz o tym myśleć. - Wrócił na ziemię.
- Pierwsze miejsce i mistrzostwo Polski w kategorii „jazz 16+” zdobywa... - Cały zespół zaczął się trząść z emocji. - Move Art Family! - z wrzaskiem, pełni radości wyskoczyli na scenę.
***
- Ktoś nas widział?
Akihiko wychylił się zza rogu budynku.
- Chyba nie. Większość ludzi siedzi w domach przed telewizorami. Dziś Eurowizja.
Usłyszał
za sobą głos kolegi.
Przytaknął.
Radiowóz
policyjny skręcił z głównej ulicy i kierował się w ich stronę.
- Przypał. - powiedział cicho i odwrócił się do kolegi. - Szybko do budynku.
Pobiegli
wzdłuż ulicy. Wskoczyli do klatki schodowej w chwili kiedy radiowóz
skręcił w ulicę, na której się dopiero znajdowali. Wyjrzeli
przez okno obserwując przejeżdżający nocny patrol. Odczekali
minutę i ponownie wyszli na ulicę. Akihiko
ruszył w kierunku ulicy, z której wyjechała policja. Po kilku
krokach odwrócił się do kolegi. Ten wciąż stał przed budynkiem.
Patrzył w przeciwną stronę.
- Shingo. Rusz się.
Chłopak
odwrócił się prędko.
- Wybacz.
- Nie martw się. Dopiero tu byli. Wątpię żeby szybko wrócili.
Przeszli
przez ulicę i skręcili w prawo.
Czego
się Shingo obawia? Zastanawiał się Akihiko. Nie robili nic
nielegalnego. Zakaz nocnego włóczenia się nie dotyczył Dansurai.
Może nie byli oni w pełni wyszkolonymi tancerzami tej grupy, ale
pewne przywileje już im przysługiwały.
Shingo
jednak nie chciał zwracać na siebie zbytniej uwagi.
Akihiko
podniósł wzrok.
- Masashi! Zaraz Australia! Rusz te cztery litery i chodź!
Doleciał
do niego głos kobiety dochodzący z okna budynku.
- To ty chciałaś domowe dango, więc mnie teraz nie popędzaj!
Usłyszał
męski, gruby głos z drugiego okna.
- Ach... - Westchnął Akihito. - Problemy ludzi XXI wieku...
- Albo problemy ludzi wyspy Yamakage.
Akihiko
przytaknął.
Ludzie
tej wyspy nie należą do normalnych. Stwierdził. A na pewno nikt by
ich nie posądził o normalność. Yamakage została odkryta przez
Dansurai. Do dzisiejszego dnia stanowią oni dużą grupę populacji
wyspy. A jak wiadomo tancerze wielce odbiegają od ludzi, a już na
pewno Dansurai.
Na
wschodnim brzegu znajdowały się piaszczyste plaże, na zachodnim
piętrzyły się góry, a pośrodku, od linii brzegowej aż po doliny
wznosiło się miasto. Jego drapacze chmur wyglądały jakby chciały
przewyższyć szczyty gór. Gdybym miał porównać te miasto do
innych na świecie, powiedziałbym, że jest to mieszanka Los
Angeles, Nowego Jorku i Tokio.
Akihiko
i Shingo szli ulicą oświetloną latarniami. Znajdowały się one na
tyle blisko, że kiedy kończył się jeden cień, zaczynał się
drugi.
- Akihiko. - Zatrzymał się nagle. - Pamiętasz lekcję tropienia na drugim roku? Tę o cieniach?
Kolega
się uśmiechnął.
- Bardzo dobry pomysł.
Przyjaciele
odsunęli się od siebie na kilka metrów.
- 5, 6, 7 i... - zaczęli obaj po czym kontynuowali liczenie do ośmiu.
W
trakcie jak wypowiadali poszczególne cyfry wykonywali do nich
ustalone ruchy. Wszystko robili w synchronie. Wokół nich zawirowała
energia. Kiedy kończyli kombinację przybrała ona kolor czarny i
formę dymu. W momencie kiedy stanęli dym zmniejszył swoją
wysokość i przywarł do miejsca gdzie znajdowały się ich cienie,
rzucane przez latarnie.
- No i proszę. Myślałem już, że zapomniałem tę kombinację. - Powiedział Shingo z uśmiechem.
- Głowa zapomina, ale ciało wciąż pamięta.
- Idź sprawdź czy nikogo nie ma na obszarze od tego miejsca aż do sklepu ze strojami karnawałowymi. - Zwrócił się Akihiko do cienia.
- Ty też. - Rzucił swojemu.
Czarne
masy od razu po wydaniu poleceń zaczęły sunąć we wskazaną
stronę. Po chwili nie było już ich widać.
- Zawsze po wykonaniu tej kombinacji czuję się jakby mi czegoś brakowało. - Shingo spojrzał na chodnik gdzie przed chwilą tkwił jego cień.
- Nie narzekaj. Straciłeś go tylko na chwilę. - Odparł po czym ruszyli w stronę gdzie zniknęły ich cienie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)