czwartek, 19 maja 2016

Piruet a la seconde

Piruet a la seconde - termin oznaczający rząd tanecznych pas przypominających obracającego się bąka. Są to obroty na palcach, w czasie obrotu pracująca noga “zamachuje się”, przechodzi z pozycji zamkniętej w otwartą, zostaje jednak wyprostowana i krąży cały czas po jednym torze wokół tancerza. W momencie gdy tancerz jest w pozycji zamkniętej schodzi w demi-plié (pół ugięcie). Następnie wchodzi na relevé i pozycja znowu się otwiera.
~ Wikipedia


Relevé

Relevé – podniesienie się tancerza (tancerki) na pół palce lub palce, może także oznaczać podniesienie wyprostowanej nogi na wysokość 90° w różnych kierunkach.
~ Wikipedia


 

Pas de bourrée

Pas de bourrée – miękkie, ostre lub łączne kroki, wykonywane z przemianą nogi lub bez, we wszystkich kierunkach, również z obrotem. Podstawową formą jest p. de b. simple – krzyżowe przestępowanie z nogi na nogę (np. w wariacji w Rajmondzie Głazunowa). W czasie przestępowania wolna noga wyraziście podnosi się sur le cou de pied.
~ Wikipedia

 

Pozycje jazzowe stóp

Pozycja pierwsza 

Stopy są ustawione w jednej linii, pięty są złączone, a palce skierowane w przód.

Pozycja druga 

Stopy są również ustawione w jednej linii, z palcami skierowanymi w przód, przy czym pięty znajdują się w odległości ok. jednej stopy od siebie.

Pozycja trzecia 

Palce stóp skierowane są w przód. Stopy ustawione są w dwóch liniach. Patrząc z przodu, widzimy obie stopy, ustawione do siebie równolegle. Jedna jest wysunięta bardziej do przodu na odległość około jednej stopy.

Pozycja czwarta 

Palce stóp są również skierowane w przód, ale stopy ustawione są w dwóch liniach. Patrząc z przodu, widzimy obie stopy, ustawione do siebie równolegle. Pięta jednej ze stóp powinna być na wysokości połowy drugiej stopy.

~ Wikipedia


Pozycje baletowe stóp

Pozycja pierwsza 

Stopy są ustawione w jednej linii, pięty są złączone, a palce skierowane w przeciwnych kierunkach.

Pozycja druga 

Stopy są również ustawione w jednej linii, z palcami skierowanymi w przeciwnych kierunkach, przy czym pięty znajdują się w odległości ok. jednej stopy od siebie.

Pozycja trzecia 

Palce stóp skierowane są w przeciwnych kierunkach, podobnie jak w pozycji pierwszej. Jedna stopa stoi przed drugą w ten sposób, że patrząc z przodu widzimy dwie kostki jedna za drugą. Według niektórych szkół pięta stopy stojącej z przodu może być nieco bliżej palców stopy tylnej, tzn. przednia pięta może stać w połowie tylnej stopy.

Pozycja czwarta 

Palce stóp są również skierowane w przeciwnych kierunkach, ale stopy ustawione są w dwóch liniach. Patrząc z przodu, widzimy jedną stopę ustawioną za drugą – za palcami przedniej stopy stoi pięta tylnej i odwrotnie. Odległość pomiędzy stopami powinna być nieco większa od długości stopy.

Pozycja piąta 

Stopy stoją jedna przed drugą, z palcami skierowanymi w przeciwnych kierunkach. Palce jednej stopy dotykają pięty drugiej i odwrotnie.

Pozycja szósta 

W tej pozycji palce stóp skierowane są w tym samym kierunku, stopy stoją obok siebie, stykając się piętami i palcami.

Pozycja siódma

Stopy są ustawione w dwóch liniach jak w pozycji czwartej, z tym że jedna pięta znajduje się za drugą.
~ Wikipedia





wtorek, 17 maja 2016

ROZDZIAŁ2



    •  Styczniowa... to już niedaleko.
Leon szedł ulicą rozglądając się za studiem Flaminga. Było już kilka dni po wygranym turnieju. Emocje nieco opadły i trzeba było zacząć się zastanawiać nad daną mu propozycją. Długo nad tym myślał. Jednak, mimo ostrzeżeń Nadii zdecydował się na trening pod okiem mistrza. Postanowił sobie, że nie zmieni się za bardzo. Nadal pozostanie tym samym Leonem.
Wyrósł przed nim budynek. Był on zbudowany w starym stylu w jakim budowano w przedwojennej Warszawie. Gdyby nie napis „Studio” i adres – Styczniowa 27, miałby problemy z trafieniem.
Wszedł od środka.
Długi korytarz ciągnął się przed nim. Oświetlało je słabe światło z jarzeniówek. Na czarnych ścianach po obu stronach wisiały obrazy tancerzy w różnych pozach. Rozpoznał niektórych z nich takich jak PacMan, Charles Weidman. Zatrzymał się jednak przy jednym obrazie. Wykonane było w czarno-białych kolorach. Przedstawiało ono tancerkę ubraną w jasną, rozwianą sukienkę. Stała na jednej nodze. Druga zaś była wysunięta do przodu na flexie. Jej klasyczna dłoń była wysunięta w górę. Tancerka miała czarne włosy. Patrzyła w dal. Jej twarz ujawniała przeżywane emocje. Światło padało na nią z góry. Leon od razu rozpoznał kim była ta osoba.
    • Martha Graham. - Usłyszał za sobą głos. Odwrócił się. Stał za nim nie kto inny jak Nicolas Flaming. - Wielka osoba. Była prekursorem tańca nowoczesnego. Jej szkoła wciąż działa w Ameryce. Tańczyłem tam pewnego czasu. „Great dancers are not great because of their technique,...”
    • ... they are great because of their passion.” - Dokończył Leon.
    • Dokładnie. Cieszę się, że jednak zdecydowałeś się przyjść. - Wskazał ręką w stronę, w którą kierował się chłopak. - Chodźmy. Pokażę co i jak.
Na końcu korytarza znajdowała się recepcja. Za ladą siedział chłopak o blond włosach. Był zajęty jakimiś dokumentami. Kiedy Leon i Flaming podeszli do niego podniósł wzrok. Jego oczy były koloru brązowego a spojrzenie głębokie. Co zdziwiło Leona zauważył w nim o drobinę strachu.
Blondyn wstał.
    • Mogę coś dla pana zrobić? - Skierował swoje słowa do Flaminga nie spuszczając wzroku z Leona.
    • Tak. Załóż kartę członkowską temu oto artyście. Wszystkie informacje masz w dokumentach w pierwszej szufladzie. Przygotuj jego własną szafkę i „starter pack”. Ja w tym czasie oprowadzę go po szkole.
    • Oczywiście. Już się za to zabieram.
    • Dziękuję. - Odparł Flaming i ruszył wraz z Leonem korytarzem znajdującym się po prawej stronie od recepcji.
    • Coś z nim jest nie tak? - Spytał chłopak trenera.
    • Z Conradem? Nic. Dlaczego pytasz?
    • A tak jakoś. Nie ważne.
Przechodzili obok drzwi, za którymi kryły się poszczególne sale taneczne.
    • Głównie tutaj będą odbywać się treningi. - Wskazał na salę numer trzy. - Na początku będzie ci ciężko przystosować się do innych tancerzy z wiadomego powodu, ale to minie. Ty ich zaakceptujesz a oni ciebie. Nic na pewno ci się nie stanie dopóki tu jestem. Idź teraz do Conrada. Zaprowadzi cię do szatni. Jak się przebierzesz to zapraszam na salę. - Wszedł i zamknął za sobą drzwi a Leon udał się tam gdzie mu wskazał.
Conrad siedział za ladą. Kiedy zobaczył Leona poderwał się na równe nogi.
    • Proszę. - Wysunął rękę. - Oto kluczyk. Starter Pack czeka już w pana szafce. Proszę za mną. Zaprowadzę. - Mówił prędko jakby chciał mieć to już za sobą. Leon nie wiedział co o tym sądzić. Recepcjonista wyglądał jakby się jego bał.
    • Dziękuję. - Odparł.
Conrad skrzywił się lekko, lecz potem wstrząsnął głową jakby się przesłyszał.
Szatnie znajdowały się w korytarzu po lewej stronie od recepcji.
    • Męska po prawej. - Otworzył drzwi szatni i zaprosił tam Leona.
    • Spokojnie. Dalej sobie poradzę. Dziękuję.
Conrad ponownie się skrzywił, lecz tym razem nie wstrząsnął głową. Chyba do niego dotarły słowa Leona.
    • Nie ma za co. - Uśmiechnął się lekko. - Taka moja praca.
Oddalił się z powrotem do recepcji.
    • Dziwny typ. - Mruknął Leon i wszedł do szatni.
Strzeliło w niego gorąco pary wodnej. Do uszu dobiegł głos plusków spod pryszniców. Pomieszczenie było ogromne podzielone ścianami z szafek.
Spojrzał na swój kluczyk. „NO.544”. Przeszedł po kolei między szafkami w poszukiwaniu swojej. Znajdowała się ona na końcu trzeciego rzędu, tuż obok pryszniców. Po jej otwarciu, znalazł czarną torbę ze złotymi paskami i napisem „Flaming Dance Complex” o tym samym kolorze. Zajrzał do środka. Wewnątrz znajdowała się jeszcze czarna bluzka na ramiączka z kapturem – znak rozpoznawczy tancerzy Flaminga, czarne dresowe spodnie z niskim krokiem zwężane ku nogawkom oraz biały t-shirt a na wszystkim tym znajdował się napis sugerujący z jakiego studia tanecznego pochodził jej właściciel.
    • Starter Pack. - Powiedział pod nosem lekko rozbawiony.
Westchnął i zaczął się przebierać. Założył nową bluzkę i spodnie. Torbę, bluzę na ramiączka i swój plecak zostawił w szafce. Zamknął ją za sobą i już miał odejść kiedy przypomniał sobie o wodzie. Ponownie otworzył szafkę i zaczął szukać butelki z napojem. Nagle usłyszał za sobą kroki. Kątem oka dostrzegł wysokiego chłopaka z czarnymi zaczesanymi do tyłu włosami. Ubrany był we „flamingowe” spodnie i t-shirt. W uszach miał kolczyki w kształcie szpikulca. Po jego sylwetce widać, że kształtuje go nie tylko taniec ale i siłownia.
Zatrzymał się siedem szafek przed Leonem. Otworzył swoją i zostawił tam jedynie torbę. Wodę wziął ze sobą. Kiedy schylał się Leon zauważył, że miał bliznę na szyli. Otaczała ona cały kark, jakby ktoś mocno zacisnął na nim linę.
Chłopak zauważył, że jest obserwowany.
    • My się chyba nie znamy. - Wyciągnął rękę. - Damian Edward Zakrzewski, ale ludzie mówią na mnie Dez.
    • Leon. - Uścisnął dłoń.
    • Rozumiem, że na zajęcia do Flaminga?
    • Tak. Dzisiaj pierwszy raz.
    • Domyślam się, bo ja też ćwiczę u niego i nie widziałem ciebie tu wcześniej. Możesz mi zdradzić jaki kształt ma twój odoku? - Wyszeptał.
    • Odoku? - Zdziwił się Leon.
    • Aaa... Czyli ty go jeszcze nie odblokowałeś. Wow, skoro tak to musisz świetnie tańczyć, że cię przyjął.
    • To znaczy... tak... w sumie... - Przerywał co chwila.
    • Zobacz. Ostatnio nauczyłem się piruetu z nogą otwartą a la seconde.
Dez stanął pośrodku przejścia między szafkami w czwartej pozycji jazzowej, skierowany w stronę Leona. Wykonał pas de bourrée i wszedł na relevé robiąc zamach rękoma. Obrócił się raz za prawym ramieniem z nogą na passé. Następnie przeszedł do piruetów. Widać, że tańczył nie od dziś. Mimo, że dopiero co opanował możliwy najtrudniejszy piruet to wykonywał go technicznie nadzwyczajnie dobrze. Głowa robiła szybkie skręty tak, że prawie nie spuszczał Leona z oczu.
W tym momencie coś się wydarzyło. Blizna na szyli Deza zaczęła świecić czerwonym światłem. Leon prędko odskoczył w tył.
    • Co to jest?!
Dez z powrotem złożył nogę na passé. Podciągnął się jeszcze wyżej na relevé i zszedł do czwartej jazzowej. Jego blizna z powrotem wróciła do normalnego stanu.
    • Co ma być czym? - Spytał zdezorientowany Dez.
    • Czemu twoja blizna świeciła? - Otworzył szeroko oczy na te wspomnienie.
    • Bo już tak mamy. - Urwał. - Czekaj. - Podszedł do Leona i obejrzał jego szyję. - Czemu ty nie masz blizny?
    • A dlaczego miałbym mieć? Przecież nic sobie nie zrobiłem. - Leon był kompletnie zdezorientowany.
    • Każdy Dansurai ma bliznę, skąd podczas tańca wydobywa się energia. Skoro jej nie masz to może znaczyć tylko jedno... jesteś zwykłym człowiekiem. - Zrobił minę jakby wszystko nagle stało się jasne.
    • Wow. Przed chwilą mówiłeś, że muszę być naprawdę świetnym tancerzem skoro tu jestem. - Powiedział z lekką nutką zadzioru w głosie.
    • Tancerzem może i jesteś, ale nami nigdy nie będziesz.
    • Wami? A kim wy niby jesteście. - Zadrwił.
    • Dansurai. Obrońcy krajów. Stawiani na równi z wojskiem.
    • Obrońcy krajów... - Zaczął zastanawiać się Leon. - Chyba chodzi mu o Innych. - Powiedział pod nosem.
    • Tak. - Warknął. - Tak nazywają nas ci wszyscy niewdzięczni ludzie. Nie wiem czy da się policzyć ile dla was zrobiliśmy. - Trzasnął szafką i odszedł.
Leon stał chwilę przyglądając się odchodzącemu chłopakowi.
Miał silny charakter. Zawsze umiał postawić na swoim. To jednak nie obierało mu zdrowego rozsądku. Wiedział kiedy należy odpuścić
    • Dansurai... - Wyszeptał. - Nowy termin do słownika.
Zamknął szafkę i ruszył w ślady Deza.

***


    • Akihiko. Czemu nasze cienie nie wróciły? - Spytał Shingo idąc ulicą.
    • Gdyby kogoś spotkały to by prędko wróciły nas poinformować. Tak to pewnie są już pod sklepem. O...! Patrz. - Wskazał na ścianę sklepu ze strojami karnawałowymi.
Znajdowały się na niej dwie czarne masy. Kiedy podeszli bliżej cienie spłynęły na chodnik a następnie wróciły na swoje miejsce - każdy do swojego właściciela.
    • A nie mówiłem? - Akihiko pochylił się nad przyjacielem. Był od niego wyższy o głowę. - Chodźmy. - Machnął ręką i podeszli bliżej do budynku.
Drzwi sklepu były oszklone. Akihiko spojrzał przez szybę. W pomieszczeniu panował mrok. Jedynym widocznym punktem było niebieskie światełko alarmu.
    • Masz ten klucz? - Spytał.
Shingo pogrzebał w kieszeni i po chwili wyciągnął to o co pytał Akihiko. Dał go koledze, który włożył go do drzwi. Już przekręcał zamek kiedy Shingo nagle wypalił.
    • A co z alarmem?
    • Ach... - Westchnął z irytacją Akihiko. - Wszystko spokojnie. Jestem na to przygotowany.
Przekręcił klucz w zamku. Odetchnął ciężko i otworzył drzwi. Od razu po wejściu usłyszeli dźwięk sygnalizujący wkroczenie do budynku. Podniósł klapkę, pod którą znalazł klawiaturę.
    • 2,5,8,7,4,9. - Powiedział wystukując poszczególne cyfry.
Modem przestał wydawać dźwięk a na ekranie pojawił się komunikat „rozbrojone”. Shingo podszedł do kolegi.
    • Skąd znasz hasło?
    • Powiedzmy, że mój cień sięga daleko. - Mrugnął do kolegi chociaż nie był pewny czy to zobaczył. - Znajdź ten strój. Tylko nie włączaj światła. Nie chcemy by ludzie nabrali jakiś podejrzeń.
    • Mam małą, słabą latarkę.
Akihiko wyjął także swoją. Jej słabe światło oświetliło najbliższe wystawy ubrań. Zaczął przeglądać: batman, spidermen, smok, czarownica... Nic czego szukał.
Zadaniem uczniów czwartego roku Akademii Dansurai było nagranie swojej tanecznej wizytówki, w której samego tańca miało być co najmniej minuta. To w jakim stylu i jakiej scenografii to nagrają było już ich sprawą. Mieli pokazać swoje największe atuty i po prostu się tanecznie przedstawić. Wiadomo, że sam pomysł na nagranie, otoczenie, strój też były punktowane. Dlatego Akihiko szukał czegoś niezwykłego.
Wdrapał się na drabinę. W wyższych partiach sklepu także nic nie znalazł.
    • Akihiko. - usłyszał głos kolegi. - Możesz tu podejść?
Wystraszył się czegoś czy może faktycznie coś znalazł? Zastanawiał się.
Chłopak skierował się w stronę, z której dochodził głos Shingo. Zdołał go spostrzec w mroku po drugiej stronie sklepu.
    • Masz coś? - Zapytał Akihiko, podchodząc.
    • Patrz na to. - Wskazał na drzwi ukryte za wystawami.
    • Teledyski” - Przeczytał Akihiko. - To może być to.
Chwycił za klamkę. Drzwi otworzyły się z łatwością. W pokoju nie widać było ścian. Wszystko tonęło w ubraniach.
    • Jak my coś tu znajdziemy? - Odezwał się Shingo i podszedł do pierwszej wystawy po jego prawej stronie. - Biała prześwitująca sukienka, czarne koronkowe topy i spodenki jeansowe. - Przeglądał ubranie po ubraniu. - A tutaj to są nawet pióra. Festiwal w Rio? - Zapytał drwiąc.
    • Nie. Dział „R”. Kategoria „Rihanna”. - Wskazał na początek wystawy gdzie widniały tabliczki.
    • Super, że tak to wszystko posegregowali, ale raczej wątpię, że będzie tu dział „rzeczy dla Akihiko”.
Ten podszedł do wystaw po swojej lewej stronie.
    • 30 Seconds to Mars... Adele... Beyoncé... Coldplay... To nie tu. Jeszcze dalej. Enrique Iglesias... Inna... Jessie J... Katerine... Lady Gaga... Adam Lambert... Jennifer Lo... - Zatrzymał się. - Chwila. Adam Lambert? Może to. - Zaczął przeglądać tę kategorię. - If I Had You... Whataya Want from Me... Another Lonely Night... Jest! Ghost Town.
    • Znalazłeś? - Zapytał Shingo.
    • Tak. - Odparł Akihiko i zdjął wieszak z wybranym strojem. - Idziemy.
***


Świtało. Cienie powoli stawały się coraz krótsze. Jak zwykle nad ziemią unosiła się mgła. Mimo to Karina dobrze wiedziała gdzie iść. Znała ten teren dobrze jak własną kieszeń.
Mogłabym zostać przewodnikiem polowań. Myślała. Przewodziłabym grupami łowieckimi, pokazywałabym gdzie są dogodne miejsca do polowań, doradzałabym jakiej broni używać, kiedy jest najlepszy termin na polowanie. To jednak nigdy nie będzie miało miejsca.
Rodzina Kariny nie należała do zamożnych. Ledwie wiązali koniec z końcem. Musiała pomagać w domu i rzadko zdarzało się, że znalazła czas dla siebie.
    • Niedługo wymrzemy tak jak wy. - Zaśmiała się i spojrzała na swojego odoku.
Był nim potężny smilodon, tygrys szablozębny - a raczej energia uformowana w jego kształt.
Tygrys mruknął.
    • Co jest Tiger? Przecież wszystkie smilodony wymarły 10 tysięcy lat temu. Nie masz co za nimi płakać. Nawet ich nie znałeś.
Tiger ponownie mruknął.
    • Ach... - Westchnęła. - Widzę, że masz dziś gorszy dzień.
Szli wybrzeżem wyspy. Mimo, że Karina nie przepadała za swoim życiem cieszyła się, że mogła mieszkać właśnie tu – na wyspie Vancouver. Przyroda była piękna a zwłaszcza o tej porze roku. To jednak kryło swoją mroczną stronę. Rozpoczął się maj. A maj to czas polowań na niedźwiedzie. Karina nigdy jeszcze żadnego nie upolowała, chociaż miała szansę nie raz. Przyczyna była prosta. Polować można tylko i wyłącznie na stare osobniki a jak ona jedna mogłaby donieść do domu ponad trzysta kilogramów mięsa? Preferowała wilki. A i takiego wilka łatwiej upolować niżeli niedźwiedzia. Niestety nie miała licencji na broń palną. Tak więc doskonaliła się w łucznictwie. Tej sztuki nauczył ją jej dziadek. Jako myśliwy spędzał wiele czasu na łonie natury a towarzyszyła mu jego wnuczka. To właśnie po nim odziedziczyła zamiłowanie do łowiectwa.
Przystanęła przy górce kamieni. Musnęła wierzchem dłoni piasek.
    • Jest niedaleko. - Mruknęła.
Rozejrzała się po okolicy. Drobne fale lekko obijały się o brzeg. Wiatr poruszał drzewami. Wszystko wyglądało spokojnie, mimo to w okolicy czaił się drapieżnik.
Ślady łap prowadziły wzdłuż plaży.
Dziwne. Pomyślała. Zwykle poruszają się w grupie.
Wstała i stanęła twarzą do oceanu.
    • Mogę sobie trochę pomóc. 5, 6, 7, i...
Wykonała krótką kombinację ruchów. Energia wokół zawirowała a następnie wniknęła jej w oczy. Ich kolor całkowicie zmienił się na czerwony.
    • Od razu lepiej. - Uśmiechnęła się.
Ruszyła tropem wilka. Teraz dokładnie widziała ślady. W jej oczach podświetlały się one na czerwono co było wręcz niemożliwe do niezauważenia. Co jakiś czas patrzyła na Tigera. On jako czysta energia wyglądał tak samo jak wcześniej.
Kariny pasją niegdyś był taniec. Jej kolega Liam starszy był od niej prawie dziesięć lat, lecz był na tyle przyjacielski, że bariera wiekowa nie grała tu dużej roli. Był choreografem. Pracował w mieście Vancouver na kontynencie. Co któryś weekend przyjeżdżał na wyspę do Yuquot by odpocząć. Karina oczywiście wykorzystywała to jak mogła. Pytała się o jego zawód. Szybko pochłonął ją taniec. Liam dawał jej wiele różnych zadań i stawiał jej drobne cele takie, by jak wracał tydzień czy dwa później, ona potrafiła już to wykonać. Dziewczyna miała takie zawzięcie, że osiągnęła szpagat już po czterech miesiącach indywidualnych ćwiczeń.
Po pół roku zauważyła coś dziwnego. Poczuła w sobie nieprzebrane źródła energii. W końcu, pewnego razu, kiedy była sama w domu, poniosło ją w tańcu. Światło błysnęło, energia się zmaterializowała. Sama Karina bardzo się tego wystraszyła, miała wtedy dopiero jedenaście lat. Domyślała się co się wtedy stało, lecz postanowiła, że wstrzyma się z treningami na kilka dni, aż do powrotu Liama. Kiedy wrócił na wyspę zapytała się go o to wydarzenie, lecz nie powiedziała mu, że to ona była tą osobą ale, że słyszała o tym w telewizji. Wtedy dowiedziała się, że należy do grupy ludzi, potocznie nazywanych Innymi. Trzymała to w sekrecie, bo bała się konfrontacji z ludźmi. Już sama nazwa „Inny” wskazuje, że jest się nie takim jak reszta ludzi.
Mijały lata a ona powoli odkrywała swoje możliwości. Bawiła się tańcem, tworzyła własne ruchy, łączyła je z pochodzącymi z innych stylów. Wzrok Myśliwego - kombinacja ruchów dająca jej możliwość dokładnego widzenia rzeczy prawie niewidocznych, była jej pierwszą kombinacją dającą coś więcej niż same światła i piękno. Często wykorzystywała to w polowaniu. W krótkim czasie po okolicy rozniosła się wieść o młodej łowczyni, będącej w stanie wytropić każde zwierzę. Pewnego razu zgłosił się do niej mężczyzna. Poprosił ją o pomoc w polowaniu na niedźwiedzia. Karina nie bała się go. Nie wyglądał niebezpiecznie. Poszli razem do lasu. Przez dłuższy czas nie mogli znaleźć ani śladu zwierzęcia. Dziewczyna nie chciała zasmucić mężczyzny, więc powiedziała, że musi udać się na stronę. W rzeczywistości wykonała tam swoją kombinację – Wzrok Myśliwego. Dalsze poszukiwania poszły im łatwiej. Po pół godzinie znaleźli dużego, starego grizzly. Mężczyzna ubił niedźwiedzia po czym zwrócił się do dziewczyny. Powiedział, że wyczuł energię, którą użyła do znalezienia zwierzęcia. Wyjawił jej, że wie iż ona tańczy i posługuje się energią z tańca. Dziewczyna się wystraszyła, lecz on obiecał jej, że nie wyjawi jej sekretu. Przyznał się, że i on należał do tej grupy. W zamian za pomoc w polowaniu nauczył ją kombinacji aktywującej odoku.
W ten właśnie sposób poznała Tigera. Od tamtej pory zawsze towarzyszył jej w polowaniach. Karina nie pomaga już ludziom w łowach. Po pierwsze miała na to mało czasu, po drugie tylko wtedy mogła spędzić czas z Tigerem. Nikt prócz niej i tamtego mężczyzny nie zna prawdy o jej faktycznych zdolnościach.
    • I niech tak zostanie. - Mruknęła.
Niebo zaczęły pokrywać czarne chmury. Nim się obejrzała a zaczęło padać.
    • Chyba dziś nici z polowania. - Stwierdziła z rezygnacją. - Wracajmy. - Odwróciła i skierowała się ku plaży.
W drodze powrotnej rozmawiała z Tigerem. Oczywiście on nie odpowiadał. Wydawał z siebie jedynie pomruki.
Po pewnym czasie znaleźli się na brzegu wyspy. Morze było wzburzone. Karina żałowała, że wcześniej nie sprawdziła prognozy pogody.
Niepotrzebnie wybrałam się dzisiaj na polowanie. Pomyślała. Mogłam zostać w domu i pomóc rodzicom. Chociaż, wtedy nie zobaczyłabym się z Tigerem.
Takie myśli krążyły w głowie dziewczyny aż do momentu kiedy znalazła się przy pomoście.
    • Łódka? Tutaj?
Przechodziła tędy wiele razy i pierwszy raz widziała żeby coś było przymocowane do pomostu.
Do kogo ona należała? Zastanawiała się.
Skierowała się w stronę miasta. Zrobiła kilka kroków gdy nagle stanęła.
    • A co mi tam?
Zawróciła. Tiger podążał za nią krok w krok. Kiedy znalazła się na pomoście zawiał mocniejszy wiatr. Nogi się pod nią ugięły. Zasłoniła twarz dłonią. Tiger mruknął.
    • Spokojnie. - Odparła.
Podeszła do łódki. Przymocowana była do pomostu grubym sznurem. Przed deszczem chronił ją nieprzemakalny, granatowy materiał.
    • Dobrze zabezpieczona. - Stwierdziła z uznaniem.
Podniosła materiał by sprawdzić zawartość łódki. Wtem usłyszała ryk. Nie był to jednak znany odgłos jej odoku. Odwróciła się. Na początku pomostu stał niedźwiedź. Odcinał jej jedyną drogę ucieczki.
Jak ja i Tiger mogliśmy go nie zauważyć? Zbytnio zajęłam się tą przeklętą łódką.
Chwyciła łuk i oddała dwa strzały. Chybiła.
    • Tiger! - Zawołała.
Odoku rzucił się na baribala. Niedźwiedź stanął na tylnych nogach. Był ogromny. Na pewno ważył więcej niż trzysta kilogramów. Smilodon złapał się za brzuch bestii. Ta w odwecie przygniotła tygrysa do podłoża. Tiger rozszczepił się na drobną energię, którą od razu rozwiał wiatr. Deski pod łapami niedźwiedzia pękły sprawiając, że utknął. Karina zyskała przez to trochę czasu. Chwyciła za łuk. Sięgnęła także po strzałę, lecz gdy ją dosięgnęła cała reszta wysypała się wprost do wody.
    • Psia krew! - Zawołała.
Naciągnęła ostatnią strzałę i wystrzeliła. Miała tego dnia fatalny cel. Trafiła baribala w ramię. Niedźwiedź ryknął.
    • Nie! - Krzyknęła ze złością.
Jedyną drogą ucieczki była łódka. Odgarnęła część materiału i wskoczyła do środka. Prędko odwiązała sznur z pomostu.
Niedźwiedź uwolnił się. Wściekły ruszył w jej stronę przyspieszając z każdym krokiem.
    • Nie ma tak łatwo!
W łódce znalazła wiosło, którym odepchnęła się od pomostu. Deszcz padał coraz bardziej. Zapowiadało się na potężną burzę.
Zdołała odpłynąć od pomostu kiedy przypomniała sobie o czymś. Niedźwiedzie potrafią pływać!
Baribal wskoczył do wody. Zbliżał się do niej niemiłosiernie szybko. Karina w odwecie wiosłowała na pełnych obrotach, coraz bardziej oddalając się od brzegu. Niedźwiedź jednak był bardzo dobrym pływakiem i ją dogonił. Chwycił za łódkę przechylając ją na swoją stronę. Karina uderzyła w łapę niedźwiedzia wiosłem. Baribal ryknął i zsunął pazury do wody.
Wiatr przybrał na sile. Łódka zaczęła powoli oddalać się od bestii. Niedźwiedź po chwili zrezygnował i zawrócił.
    • Chyba woli pstrągi. - Stwierdziła Karina ciężko dysząc.
Co teraz? Zaczęła się zastanawiać. Na brzeg nie wrócę, bo baribal. Na wodzie nie zostanę, bo sztorm. Jedynie mogę dopłynąć w inne miejsce, może do Yuquot?
Fale jednak miały inny plan. Oddalały ją coraz bardziej od brzegu na otwarty ocean. Wiosłowała co sił w rękach, lecz nie dawało to dużych efektów. Odłożyła na chwilę wiosła i wstała kurczowo trzymając się burty. Niedźwiedź wyszedł już na brzeg i kierował się w stronę lasu.
    • Czyli Wzrok Myśliwego nadal działa. Ciekawe jak długo się utrzyma. - Powiedziała pod nosem. - Jeszcze nie ma południa a już coś się wydarzyło! - Krzyczała. - Co jeszcze mnie dziś czeka!?
Silna fala uderzyła o łódkę. Karina straciła równowagę. Uderzyła głową o ławkę łódki po czym zemdlała.




wtorek, 3 maja 2016

Przejście w przód

Przejście w przód - element akrobatyczny, w którym osoba kładzie wyprostowane ręce przed sobą. Nogi wędrują ku górze w rozkroku bądź złączone. Element przechodzi przez stanie na rękach. Następnie opadają po drugiej stronie ciała w jak najwęższym mostku. Trzymając wciąż ręce przy uszach osoba staje na nogi.



Przerzut bokiem/gwiazda

Przerzut bokiem/gwiazda - Jeden z elementów akrobatycznych. Z postawy przodem do kierunku ruchu, wznosimy ramiona w przód w górę z jednoczesnym wznosem jednej nogi w przód. Wykonujemy krok w przód z jednoczesnym opadem tułowia oraz zamachem wyprostowaną nogą w tył. Ręce opieramy bokiem do kierunku wykonywania ćwiczenia, przechodzimy przez fazę stania na rękach, nogi są w pozycji rozkrocznej. Tułów musi być wyprostowany natomiast wzrok skierowany pomiędzy oparte na podłożu dłonie. W tej fazie następuje odepchnięcie kolejno ramion aż do lądowania w rozkroku z ramionami uniesionymi w górę na zewnątrz. Cały element należy wykonać dynamicznie, tak by przesunąć się jak najdalej w płaszczyźnie czołowej.
 ~ Marcinbak.pl



Arabesque

Arabesque – arabeska, poza w tańcu (inspirowana motywami orientalnymi). Ciało postawione na jednej nodze, druga wyprostowana, uniesiona z tyłu. Dla uzyskania poprawności należy zachować równowagę. W pozie tej wykonuje się również tendu, obroty i skoki. Wyróżnia się cztery pozycje arabesque, uzależnione od położenia rąk.
 ~ Wikipedia


 

Flex

Flex - wygięcie stopy w stronę piszczeli. Przeciwieństwo puenta.


Puent/Point

Puent/Point - mocne obciągnięcie palców gdzie mięśnie ciągną stopy do zewnątrz.



Rond de jambe

Rond de jambe – ruch nogą po okręgu en dehors i en dedans. Występują odmiany r. d. j.: noskiem stopy po podłodze (par terre), na wysokości 45° i 90°, (en l’air) oraz z wyrzutem nogi na 90° (grand r. d. j. jeté). Ćwiczenie to wyrabia ruchomość stawu biodrowego.
~ Wikipedia


 

Jeté

Jeté (dosłownie z jęz. francuskiego - rzucać) – podstawowy "element" pas (kroku) klasycznego w tańcu polegający na wyrzucie nogi silnie wyprostowanej w stawie kolanowym w zadanym kierunku; w "dużych skokach" jest to także skok.
~ Wikipedia

 

Chassé

Chassé – skok, przy wykonaniu którego jedna noga jakby “dogania” drugą, łączy się z nią w V pozycji w najwyższym punkcie skoku. Może być samodzielnym ruchem lub być wykonywane jako pas łączące między wielkimi skokami, w tańcu baletowym pas ch. wykonuje się z minimalnym “parterowym” skokiem lub bez skoku ze ślizgiem po podłodze.
~Wikipedia


 

Passé

Passé – droga nogi pracującej podczas wykonywania pas (przejściu z jednej pozycji w drugą). Noga może przechodzić na poziomie sur le cou-de-pied, na poziomie kolana oraz na poziomie I pozycji (par terre).
~Wikipedia

 

Pique

Pique – pozycja tańca baletowego, kiedy balerina staje na końcach palców bez uprzedniego zginania kolan.
~Wikipedia

 

Danse Macabre

Taniec śmierci (z fr. danse macabre) – alegoryczny taniec, którego przedstawianie rozwinęło się w kulturze późnego średniowiecza (XIV i XV wiek), korowód ludzi wszystkich stanów z kościotrupem na czele, wyrażający równość wszystkich ludzi w obliczu śmierci.
~Wikipedia

 

ROZDZIAŁ1




Polska, Współczesność

    • Leon! Powtarzam ci to chyba już dziesiąty raz! Robisz pique z nogą na passé, chassé, skok szpagatowy i dopiero potem rond de jambe.
    • Acha... czyli rond de jambe jest po szpagatowym a nie od razu po pique. Dobra. Pamiętam. Chyba...
Dziewczyna z westchnięciem oddaliła się od kolegi z zespołu i wróciła do przerwanego rozciągania.
    • Na scenę zapraszamy zespół... Step Dance Crew reprezentujący szkołę tańca Step Dance Academy...
 Leon głośno wypuścił powietrze. Od wyjścia na scenę dzielił go tylko jeden zespół. Jak nigdy nie obawiał się publicznych występów tak teraz nie był tego taki pewny.
Leon był dość wysokim brunetem jak na tancerza. Miał zielone oczy. Po sylwetce i postawie można stwierdzić iż wysiłek fizyczny to jego drugie imię.
    • Podejdźcie do mnie. - Trenerka wezwała do siebie cały zespół. Była ona dość wysokiego wzrostu, podobnie jak Leon. Oczy miała brązowe a jej sylwetka była wydłużona i smukła. Czarne jak smoła włosy przykrywały lekko odstające kości policzkowe. Kiedy wszyscy zebrali się razem spojrzała po nich. W ich oczach zobaczyła coś czego dawno nie widziała. Była to niepewność. - Co się dzieje? Ktoś mi może powiedzieć? Bo jak na was patrzę w tym momencie to nie widzę mistrzów Mazowsza, którymi podobno jesteście.
    • Bo jesteśmy. - Odparła jedna z tancerek.
    • Teraz tego nie widzę. Jedna się miota tam i z powrotem, druga zapomniała założyć skarpetek, – podała dziewczynie jedną parę. - a trzeci cały czas powtarza sobie układ...
    • Ciągle zapominam kiedy jest rond de jambe... - powiedział Leon pod nosem.
    • Teraz nie ważne. Na scenie sobie odkurzysz. Powtarzałam wiele razy. Nie przypominajcie sobie kolejności kroków tuż przed wyjściem na arenę. W ten sposób nie pomożecie sobie a wręcz bardziej pomieszacie. Do tego dojdą jeszcze nerwy wasze i moje. - Westchnęła. Kontynuowała trochę wolniej. - Ćwiczyliście to wiele godzin. Na ostatnim treningu było idealnie. Jeżeli zatańczycie to tak jak wtedy, to wygraną macie w kieszeni. Nie możecie się aż tak stresować. Owszem, mały stres jest potrzebny, ale nie taki, żeby was zabetonował. Tak więc, trochę więcej spokoju i po prostu zatańczcie. Nie róbcie samych kroków. Dodajcie do nich coś od siebie. Niech to ma smaczek. - machnęła zabawnie rękoma. - Wierzę...
    • Dziękujemy bardzo Step Dance Crew. Artyści się kłaniają, publiczność bije brawo. Artyści schodzą ze sceny, publiczność bije brawo. Zapraszamy teraz na scenę ostatni zespół w tej kategorii - Move Art Family, reprezentujący szkołę tańca Move Art. Choreografem jest pani Nadia Lwowska. Układ - „Sky Dreamers”.
    • Pamiętajcie o emocjach i o dobrej zabawie! - Dorzuciła jeszcze trener.
Zespół wszedł na scenę. Najgorsze jest zawsze ustawienie się. Mimo, że cała scena jest do dyspozycji to i tak ciężko jest znaleźć to idealne miejsce. Zwykle za to odpowiedzialna jest jedna osoba, ta najbardziej obeznana, z dobrą wyobraźnią. Zajmuje pozycję a do niej dostawia się reszta zespołu.
Kiedy rysunek był już gotowy zapanowała ciemność. Zaraz miało się wszystko zacząć.
    • Wczuć się. - Leon usłyszał głos jednej z tancerek.
W jednej chwili padł na nich słup niebieskiego światła. Do uszu doleciał dźwięk jak dobrze znanej im piosenki „California Dreamin'” według Sii. Wykonali pierwsze ruchy. Ręce delikatnie kreśliły znaki w powietrzu by następnie opaść razem z całym ciałem. Na kolejne dźwięki ponownie, jakby coś ich poderwało płynnie podnieśli i rozglądali się w przestrzeni podążając za dłońmi. W momencie gdy do ich uszu dotarł przejmujący, wibrujący dźwięk znieruchomieli. Na dalszą muzykę, w swoich wcześniej określonych ruchach oddalili się od siebie. Teraz na każdego padał oddzielny słup niebieskiego światła. Tańczyli różnie. Raz w synchronie raz w kanonie. Każde ich przemieszczenie przedstawiało inną historię. Każda osoba przeżywała układ nieco inaczej, co dawało niezwykłą mieszankę. Utworzył się nowy rysunek. Każdy miał wokół siebie wystarczająco dużo miejsca. Ponownie zastygli w bezruchu, patrząc się przed siebie.
Nagle zmieniło się tempo muzyki. Przyspieszyła. Światła jakby oszalałe biegały po całej scenie w różnych kolorach. Cały zespół tańczył teraz do bitu. Synchron był nieziemski. Każdy ruch trafiał w jeden punkt w muzyce. Do tego doszła znakomita technika. Puenty i flexy idealnie zaznaczone, ciało trzymane w pionie, szerokie ręce. Wszystko było wyszlifowane, tak jak powiedziała to Nadia. Niepewność kompletnie znikła. Zastąpienie jej emocjami i przeżywaniem w tańcu jest chyba najlepszym z możliwych pomysłów. 
Czym ja się tak przejmowałem? - Zastanawiał się Leon.
Z piruetu upadli na łydkę i poderwali biodra do góry, kreśląc łuk nad sobą. Teraz nadszedł ten najgorszy dla chłopaka moment. Kombinacja, której po prostu nie mógł zapamiętać. Spiął mocno poślady i pomyślał „Dam radę. Co w tym trudnego?”
Weszli w pique. Leonowi serce kołatało w piersi jakby miało zaraz wypaść. Dokręcili figurę i weszli w chassé. Dla chłopaka moment gdy noga doganiała nogę trwał całą wieczność.
Skończyć tylko kombinację i będzie już po wszystkim. - Pomyślał.
Postawili wykręcone stopy na scenie. Byli już gotowi do skoku. Odbili się mocno a za razem delikatnie. Nogi rozszerzyły się w piękny szpagat. Ręce przybrały pozę pierwszego arabesque. Tancerze zawiśli w powietrzu tylko na chwilę, co z widowni wyglądało jakby szybowali. Po wylądowaniu przeszli w rond de jambe. Dla Leona najgorszy moment minął. Tańcząc dalej odetchnął lekko.
Udało się. - Pomyślał.
Niedługo potem przeszli w partnerowanie. Mika, jedna z blond tancerek, podała mu rękę. Podobnie zrobiły inne pary. Pociągnął mocno a dziewczyna wskoczyła na niego opatulając go nogali w biodrach. Trzymając dalej za rękę odchylili się w tył tworząc w ten sposób pewną figurę przypominającą równię pochyłą. Po wytrzymaniu chwili w tej pozycji odstawił partnerkę przed sobą i prędko chwycił ją w talii. Używając głównie mięśni rąk obrócił ją o 360 stopni w bok. Dziewczyna następnie wykonała przerzut bokiem a Leon przejście w przód. Synchron zespołu cały czas był zachowany.
Powoli zbliżali się do końca choreografii. Jedna osoba z pary wskoczyła na ręce drugiej i zaczęli się obracać w miejscu. Tylko Leon trzymał Mikę na wyprostowanych rękach uniesioną wysoko w górze. W trakcie obrotów tancerze utworzyli półkole otwarte do publiczności. W jego wnętrzu znajdował się Leon z Miką. Kiedy usłyszeli jedne z ostatnich słów piosenki dziewczyna zeszła z jego rąk i pobiegła przed siebie. Reszta zespołu rzuciła się za nią. Złapali ją za nogi a ona przechyliła się do przodu nad sceną pod kątem 45 stopni. Wymagało to od niej dużej siły. Wszystkie światła skierowały się na nią. Wyciągała przed siebie ręce jakby chciała coś chwycić co było kompletnie poza jej zasięgiem. W jednym momencie muzyka się skończyła i zapanowała ciemność.
Chwila ta dla tancerzy także trwa całą wieczność. Dzieje się tak, gdyż po zatańczeniu układu ciało wciąż chce się ruszać. A tu trzeba utrzymać ostatnią pozę przez jakieś pięć sekund by uzyskać zniewalający efekt. Dla Move Art Family trwało to jednak nieco krócej niż zwykle ze względu na efekt świateł.
Brawa rozbrzmiały na całą salę. Krzyki i piski doprowadzały o zawrót głowy. Do uszu Leona dolatywały gwizdy wypierające klaskanie.
Białe światło oświetliło scenę. Move Art Family stali w jednym rzędzie. Złożyli jazzowy ukłon.
    • Dziękujemy bardzo Move Art Family. Artyści się kłaniają, publiczność bije brawo. Artyści schodzą ze sceny, publiczność bije brawo. A za chwilę ogłoszenie wyników. Prosimy jury o udanie się za kulisy oraz o wybranie zwycięzcy. Przypominamy, że sponsorem dzisiejszego turnieju „Każdy może tańczyć” jest...
    • Gratuluję! - Krzyczała Nadia biegnąc do zespołu, który właśnie zszedł ze sceny. - Było idealnie. Świetnie pokazaliście emocje. Mika... ostatnia figura po prostu cudo! Karla, udał ci się skok! Sandra, piękna postawa, przestajesz już się garbić! Brawo! Leon, zapamiętałeś kombinację! Jestem z was dumna.
Wszyscy tancerze otoczyli panią trener ze wszystkich stron.
    • Pamiętajcie. Cokolwiek się wydarzy, zatańczyliście najlepiej jak potrafiliście. Już wygraliście. Nikt wam nie zabierze tego doświadczenia, które dziś nabyliście. Medal czy puchar może być tylko dodatkiem. Według mnie i tak najważniejsze jest to, że pokazaliśmy, że każdy tańczyć może. Mam nadzieję, że zmieni to trochę pogląd Innych.
W zespole zapanowała cisza. Rzadko kiedy ktokolwiek porusza temat Innych a już na pewno nie trener. Widocznie trzymała to w sobie już od jakiegoś czasu, że powiedziała to przy wszystkich.
    • Wybaczcie. - Powiedziała ze smutkiem. - Nie powinnam. Dobra. Jutro widzę was wszystkich na treningu, tak? - Spojrzała po ich twarzach, na których powoli znów wchodził uśmiech. - Będę już miała nagranie to obejrzymy sobie dokładnie wasz występ. Poszukamy błędów w stopach..., dłoniach..., zgięte kolana... i tak dalej... i tak dalej. - Uśmiechnęła się. - Ale nie sądzę by było ich dużo. - Wyłożyła przed siebie rękę. Po chwili reszta zespołu dołączyła do niej. - Kto jest najlepszym zespołem?! Kto jest mistrzem Mazowsza?! Kto zdobędzie wszelkie możliwe mistrzostwa?!
    • Move Art Family! - Ryknęli wznosząc ręce ku górze.
W zespole panowała ogromna radość. Raczej nic nie mogło popsuć im humoru.
    • Przepraszam. Move Art Family? - Usłyszeli głos dochodzący zza ich kręgu.
    • Tak. Słucham. - Odpowiedziała Nadia.
    • Nazywam się Nicolas Flaming. - Odparł. - Gratuluję występu.
    • Dziękujemy bardzo. Dużo nad tym pracowaliśmy. W czym mogę pomóc? - Zapytała dość podekscytowana.
    • Tak naprawdę to jestem zainteresowany osobą tego młodzieńca. - Wskazał na Leona. - Zobaczyłem w nim przyszłą gwiazdę tańca. Oczywiście potrzebuje jeszcze wiele treningów by to osiągnąć, ale choreograf potrafi dostrzec miłość i zdolności do tańca. Tak więc, - podał chłopakowi kartonik. - oto moja wizytówka. Jeśli zechcesz trenować by zostać jednym z najbardziej znakomitych tancerzy na świecie zapraszam na moje zajęcia. Pańska godność jeśli mogę spytać?
    • Leon. - Odparł lekko zdziwiony całą sytuacją.
    • Leonie, mam nadzieję, że do zobaczenia. - Skłonił lekko głowę. - Gratuluję jeszcze raz występu. - Podał dłoń Nadii, która wymieniła uścisk. - Do widzenia.
Kiedy Nicolas oddalił się zespół otoczył Leona. Ten stał w bezruchu jakby ktoś nadział go na kij.
    • Ej, wiecie kto to był? - Zapytała jedna z tancerek.
    • Nicolas Flaming. - Odparła drwiąc inna.
    • Dużo mi to mówi...
    • Nicolas Flaming jest to jeden z najlepszych choreografów na świecie. - Wyjaśniała Nadia. - Z pochodzenia Australijczyk, ale mieszka w Polsce. Współpracuje z wieloma szkołami tańca w kraju. Trenuje Innych. Reasumując, szkoli elitę.
    • To dlaczego przyszedł do mnie? - Zadrwił. - Przecież Karla tańczy ode mnie o niebo lepiej. Ja w tym siedzę dopiero od dwóch lat.
    • Powiedział. - Wtrąciła się Mika. - Potrafi wyczuć talent.
 Leon już miał zaoponować, lecz wtrąciła się Nadia.
    • Będziesz musiał podjąć decyzję. Jedno jest pewne. Jeśli weźmiesz od niego lekcje to bardzo dużo się nauczysz, ale wiedz też, że ludzie u niego się zmieniają. Pamiętaj, że on szkoli Innych.
Inni... te słowo padło tego dnia już o wiele za dużo. Jest to duża grupa tancerzy, którzy swój taniec przekształcają w widoczną energię w formie żywiołów. Ich ruch jest tak silny, że potrafi nawet zabić. Mówi się, że są oni obrońcami państw i miast. Wszyscy jednak wiedzą, iż żądzą się oni własnymi prawami. Jedno tupnięcie może zmienić wiele. Każdy ruch ma znaczenie.
    • Znamy już wyniki! - Dobiegł ich głos prowadzącego. - Zapraszamy wszystkie drużyny wokół sceny. Nagrodę wręczy Minister Tańca pan Janusz Skowronek.
Publiczność przywitała ministra brawami.
    • Kategoria „jazz 16+”. Trzecie miejsce zajmuje... Melono Dance Studio! Gratulujemy i zapraszamy po odbiór nagrody.
W Move Art Family nastąpiło poruszenie.
    • Czemu zaczynają od naszej kategorii? - Zapytała Karla. - Stresuję się jeszcze bardziej niż przed wyjściem na scenę.
    • Właśnie jesteś przed wyjściem na scenę po odbiór nagrody. - Powiedział Leon żartobliwie.
Dziewczyna zgromiła go wzrokiem. Wszyscy członkowie zespołu chwycili się za ręce.
    • Uwaga. Puszczam iskierkę. - Rzuciła Nadia.
Trener ścisnęła dłoń osoby siedzącej po jej prawej stronie. Puściła tak zwaną „iskierkę”. Kolejne osoby przekazywały sobie uścisk.
    • Wróciło! - Ucieszyła się Nadia.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
    • Dziękujemy bardzo zespołowi. Brawa. - Dobiegł ich głos prowadzącego.
Członkowie zespołu zaczęli się nawzajem uciszać.
    • Przechodzimy do miejsca drugiego. Zdobywa je... Step Dance Academy! Gratulacje!
    • Ej, ludzie. Czy to aby na pewno nasza kategoria? - Zapytała Sandra pełna mieszanych uczuć.
    • Tak. Więc albo jesteśmy poza podium, albo mamy pierwsze miejsce. - Wywnioskował Leon.
Wszyscy mocno ścisnęli sobie dłonie. To była ich szansa na zdobycie mistrzostwa Polski z dalszą możliwością reprezentowania kraju za granicą. Wierzyli, że ich umiejętności były wystarczające na mistrzostwo. Przynajmniej tak uważał Leon po tym jak skomentował ich występ Flaming. W tym momencie jego podniecenie sytuacją nieco opadło.
    • Co ja powinienem zrobić? - Zastanawiał się.
Nie mógł zostawić swojego zespołu, ale także nie mógł zrezygnować z takiej szansy. Nie przejął się bardzo tym, że trenował by z Innymi. Każdy cel potrzebuje pewnych poświęceń.
    • Nie mogę teraz o tym myśleć. - Wrócił na ziemię.
    • Pierwsze miejsce i mistrzostwo Polski w kategorii „jazz 16+” zdobywa... - Cały zespół zaczął się trząść z emocji. - Move Art Family! - z wrzaskiem, pełni radości wyskoczyli na scenę.


***


    • Ktoś nas widział?
Akihiko wychylił się zza rogu budynku.
    • Chyba nie. Większość ludzi siedzi w domach przed telewizorami. Dziś Eurowizja.
Usłyszał za sobą głos kolegi.
Przytaknął.
Radiowóz policyjny skręcił z głównej ulicy i kierował się w ich stronę.
    • Przypał. - powiedział cicho i odwrócił się do kolegi. - Szybko do budynku.
Pobiegli wzdłuż ulicy. Wskoczyli do klatki schodowej w chwili kiedy radiowóz skręcił w ulicę, na której się dopiero znajdowali. Wyjrzeli przez okno obserwując przejeżdżający nocny patrol. Odczekali minutę i ponownie wyszli na ulicę. Akihiko ruszył w kierunku ulicy, z której wyjechała policja. Po kilku krokach odwrócił się do kolegi. Ten wciąż stał przed budynkiem. Patrzył w przeciwną stronę.

    • Shingo. Rusz się.

Chłopak odwrócił się prędko.

    • Wybacz.
    • Nie martw się. Dopiero tu byli. Wątpię żeby szybko wrócili.

Przeszli przez ulicę i skręcili w prawo.

Czego się Shingo obawia? Zastanawiał się Akihiko. Nie robili nic nielegalnego. Zakaz nocnego włóczenia się nie dotyczył Dansurai. Może nie byli oni w pełni wyszkolonymi tancerzami tej grupy, ale pewne przywileje już im przysługiwały.

Shingo jednak nie chciał zwracać na siebie zbytniej uwagi.

Akihiko podniósł wzrok.

    • Masashi! Zaraz Australia! Rusz te cztery litery i chodź!

Doleciał do niego głos kobiety dochodzący z okna budynku.

    • To ty chciałaś domowe dango, więc mnie teraz nie popędzaj!

Usłyszał męski, gruby głos z drugiego okna.

    • Ach... - Westchnął Akihito. - Problemy ludzi XXI wieku...

    • Albo problemy ludzi wyspy Yamakage.

Akihiko przytaknął.

Ludzie tej wyspy nie należą do normalnych. Stwierdził. A na pewno nikt by ich nie posądził o normalność. Yamakage została odkryta przez Dansurai. Do dzisiejszego dnia stanowią oni dużą grupę populacji wyspy. A jak wiadomo tancerze wielce odbiegają od ludzi, a już na pewno Dansurai.

Na wschodnim brzegu znajdowały się piaszczyste plaże, na zachodnim piętrzyły się góry, a pośrodku, od linii brzegowej aż po doliny wznosiło się miasto. Jego drapacze chmur wyglądały jakby chciały przewyższyć szczyty gór. Gdybym miał porównać te miasto do innych na świecie, powiedziałbym, że jest to mieszanka Los Angeles, Nowego Jorku i Tokio.

Akihiko i Shingo szli ulicą oświetloną latarniami. Znajdowały się one na tyle blisko, że kiedy kończył się jeden cień, zaczynał się drugi.

    • Akihiko. - Zatrzymał się nagle. - Pamiętasz lekcję tropienia na drugim roku? Tę o cieniach?

Kolega się uśmiechnął.

    • Bardzo dobry pomysł.

Przyjaciele odsunęli się od siebie na kilka metrów.

    • 5, 6, 7 i... - zaczęli obaj po czym kontynuowali liczenie do ośmiu.

W trakcie jak wypowiadali poszczególne cyfry wykonywali do nich ustalone ruchy. Wszystko robili w synchronie. Wokół nich zawirowała energia. Kiedy kończyli kombinację przybrała ona kolor czarny i formę dymu. W momencie kiedy stanęli dym zmniejszył swoją wysokość i przywarł do miejsca gdzie znajdowały się ich cienie, rzucane przez latarnie.

    • No i proszę. Myślałem już, że zapomniałem tę kombinację. - Powiedział Shingo z uśmiechem.
    • Głowa zapomina, ale ciało wciąż pamięta.
    • Idź sprawdź czy nikogo nie ma na obszarze od tego miejsca aż do sklepu ze strojami karnawałowymi. - Zwrócił się Akihiko do cienia.
    • Ty też. - Rzucił swojemu.

Czarne masy od razu po wydaniu poleceń zaczęły sunąć we wskazaną stronę. Po chwili nie było już ich widać.

    • Zawsze po wykonaniu tej kombinacji czuję się jakby mi czegoś brakowało. - Shingo spojrzał na chodnik gdzie przed chwilą tkwił jego cień.
    • Nie narzekaj. Straciłeś go tylko na chwilę. - Odparł po czym ruszyli w stronę gdzie zniknęły ich cienie.