poniedziałek, 6 czerwca 2016

szpagat turecki/męski/sznurek

szpagat turecki (męski) – rozkrok aż do ziemi.
~ Wikipedia

 

ROZDZIAŁ3



Leon miał na koncie już znajomość z jednym Dansurai. Na przyjaźń na razie się nie zapowiadało, ale po tej krótkiej rozmowie doszedł do pewnego wniosku. Inni wcale nie są aż tak różni od zwykłych ludzi. Kiedy rozmawiał z Dezem wcale nie wyczuł tej granicy, którą większość ludzi rysuje. Można najzwyczajniej w świecie z nimi żyć i funkcjonować. Leon nawet mógłby zaryzykować stwierdzenie, że są dość podobni do zwykłych ludzi. Co prawda poznał dopiero tylko jednego z Dansurai i nie chciał wysuwać pochopnych wniosków.
Stał przed drzwiami prowadzącymi do sali numer trzy. Jeden Inny to jest niebezpieczeństwo, ale cała sala... można by rzec, że samobójstwo. Tak czy inaczej musiał tam wejść. Przyszedł by uczyć się od najlepszych a niestety oni właśnie tacy są.
Wszedł na salę.
Termin „sala” nie odzwierciedlał prawdziwego wyglądu tego pomieszczenia. Była to raczej sala pałacowa - ogromna sala pałacowa. Na podłodze parkiet. Na jednej z kremowych ścian lustro. Z cztery metry nad podłogą, na każdej ze stron wbudowana została antresola. Sufit szklany, zawieszony bardzo wysoko.
Dansurai ćwiczyli pośrodku sali. Rozgrzewce przewodził jeden z tancerzy. Flaming siedział pod lustrem i przeglądał jakieś dokumenty.
Leon ostrożnie zamknął za sobą drzwi i podszedł do trenera. Ten kątem oka zauważył chłopaka.
    • Wydaje mi się, że poznałeś już jednego z tancerzy. Zgadza się?
    • Tak. - Odparł Leon niepewnie. - Skąd trener to wie?
    • Dez powiedział coś kilku osobom i zrobiło się lekkie zamieszanie wokół niego. Nie ważne. - Machnął ręką i wstał. - Wprowadzę cię.
Stanęli przed grupą. Tancerze po krótkiej chwili to dostrzegli i zwrócili się w ich stronę. Muzyka ucichła.
    • Jak już, wydaje mi się wiecie. - Spoglądał po twarzach tancerzy. - Dołączył do nas Leon.
Między Dansurai słychać było pomruki i szepty.
    • Spokojnie. - Uspokoił ich Flaming. - Po co te odgłosy?
    • A jak wygląda jego odoku? - Zapytała któraś z dziewczyn.
Zapanowała cisza. Leon spojrzał na Flaminga. Trener obciął dziewczynę wzrokiem tak, że spuściła głowę.
    • Leon nie ma odoku. - Odpowiedział spokojnie. - Nie jest nawet Dansurai.
    • To kim on jest, że będzie z nami trenował? - Rzucił ktoś z grupy.
    • Jest bardzo dobrym tancerzem i to powinno ci wystarczyć. Z resztą taką podjąłem decyzję. Jeżeli komuś się ona nie podoba może opuścić te miejsce. Nikogo tu nie trzymam. - Wskazał drzwi. - Jeżeli natomiast już się opanowaliście, zapraszam do treningu.
Odwrócił się przodem do lustra. Leon obszedł grupę dużym łukiem i stanął na jej końcu. Nie chciał się za bardzo rzucać w oczy. Flaming jeszcze raz spojrzał po grupie a następnie krzyknął do chłopaka.
    • Jeżeli masz jakieś pytania to śmiało je zadawaj. Jestem pewien, że wszyscy z chęcią ci na nie odpowiedzą. - Zaakcentował ostatni wyraz.
Leon kiwnął głową w podzięce i zaczęli trening.
Szybka muzyka nagle uderzyła. Chłopak rozejrzał się wokoło w poszukiwaniu jej źródła, lecz nie mógł go znaleźć. Dźwięk jakby unosił się między nimi.
Cała grupa powtarzała ruchy po trenerze. Zaczęli od ruchów głową. Od lewej do prawej. Następnie w dół i w górę. Rozgrzewali tak po kolei każdą część ciała.
Leon miał bardzo dużo pytań. Zespół rzucał terminami kompletnie dla niego niezrozumiałymi. Odoku. Co to w ogóle jest?
Przeszli do rozciągania.
    • Nie ma dzisiaj Miki. - Krzyknął Dez do trenera.
Flaming rozejrzał się po sali.
    • Rzeczywiście... To bądź z Leonem. W sumie zdążyliście się już poznać.
    • Ale...
    • Dez. - Odpowiedział krótko trener. - Zaczynamy. - Zwrócił się do całej grupy. - Jedna osoba z pary siad prosty a druga dociska plecy. Jedziemy.
Dez usiadł na podłodze. Po chwili obejrzał się za siebie.
    • Dociśniesz mnie czy może jednak sam mam to zrobić? - Spytał grubym głosem.
    • Tak. Już. - Odparł beztrosko.
Oparł się na plecach tancerza dociskając głównie odcinek lędźwiowy. Dez położył najpierw głowę na swych piszczelach a następnie klatkę na udach.
    • Rozszerz trochę nogi to będę mógł cię jeszcze dalej docisnąć. - Poinstruował Leon.
O dziwo Dansurai wykorzystał radę nowego członka zespołu. Teraz Leon mógł go docisnąć jeszcze bardziej, tak że głowa i klatka dotykała podłogi między nogami.
    • Zginamy nogi do „motylków”. - Rzucił hasło trener.
Rozciągani ściągnęli nogi i złączyli stopy. Większość z nich była tak dobrze rozciągnięta, że dotykali kolanami podłogi. W tej pozycji osoba rozciągająca dociskała rozciąganego do podłogi.
Leona ciągle jednak męczyło jedno. Czym było to odoku, o którym wszyscy mówili i którego on nie posiadał. Postanowił, że nie będzie czekał z tym dłużej.
    • Możesz mi powiedzieć czym jest to odoku? Czemu niby ja tego nie mam?
    • Serio muszę teraz? - Odpowiedział Dez przez zaciśnięte zęby, spoglądając na Leona spod ręki.
    • A nie. Dobra. Poczekam. - Szybko zareagował.
    • Znakomicie. - Wypuścił powietrze z ust.
    • Prostujemy nogi – zaczął trener. - i siadamy w drugiej poszerzonej na tyle, ile możecie.
Leon popatrzył z lekkim niedowierzaniem i przerażeniem na wszystkich Dansurai. Nogi większości z nich tworzyły prostą linię. Prawie wszyscy potrafili zrobić szpagat turecki.
Podobnie jak w poprzednich przypadkach osoby rozciągające docisnęli swojego partnera z pary w przód. Dez był jednym z tych Dansurai, którzy mieli pełny szpagat. Położył powoli klatkę piersiową na podłodze a potem głowę na policzku. Ręce trzymał równolegle do nóg. Z góry wyglądał po prostu jak rozjechana żaba. Pomoc Leona w tym momencie była zbędna. Mimo to i tak chciał mieć jakiś swój wkład. Zauważył, że Dez nie odkręcił poprawnie bioder. Poprawił je i docisnął lekko ponad nimi. Usłyszał przed sobą cichy jęk.
    • Wszystko dobrze?
Zobaczył tylko kciuk prawej ręki zwrócony ku górze. Zostali w tej pozycji aż do momentu kiedy Flaming zarządził zmianę w parze.
Leon siadł w siadzie prostym a Dez go docisnął.
    • Teraz już możesz mi odpowiedzieć na kilka pytań?
    • Na jakie? - Odparł Dansurai przyciskając chłopaka jeszcze bardziej. Leon jęknął, ale nie zrezygnował z pytania.
    • Co to jest Odoku?
    • To tak samo jak tłumaczyć czym jest oddychanie. - Odparł lekceważąco.
    • Oddychanie wiem czym jest. - Zadrwił. - Pytam się o odoku.
    • Niech ci będzie. - Przycisnął Leona jeszcze mocniej tak, że klatką piersiową dotykał już ud. Uśmiechnął się na jęk chłopaka. - Odoku jest to tak jakby nasze wnętrze. Przyjmuje ono różne kształty w formie energii, zwykle zwierząt. Każde odoku różni się od innych. Nie znajdziesz dwóch takich samych.
    • Jaki kształt ma twój?
    • Mój odoku to rekin.
    • Rekin? Wow. Ciekaw jestem jaki byłby mój gdybym był Dansurai'm... Taki żarłacz biały w formie energii. To musi wyglądać niesamowicie.
    • Mój to młot. - Syknął Dez.
    • Co za młot? - Zdziwił się Leon.
    • Mój odoku to rekin młot. - Warknął.
    • Aaa... - Zaczął zdezorientowany Leon. - No to spoko.
Śmiech cisnął mu się na usta, lecz to wytrzymał. Dez jednak to wyczuł i przycisnął go jeszcze mocniej.
    • Motylki”. - Usłyszeli głos Flaminga.
    • Czemu wszyscy macie na szyi te blizny? - Zapytał Leon zmieniając pozycję.
    • To pamiątka po pewnym wydarzeniu i znak przynależności do Dansurai. - Odparł dociskając chłopaka.
    • Wszyscy te same wydarzenie?
    • Krótka lekcja historii. - Westchnął. - Skup się, bo powtarzać nie będę. - Odchrząknął. - Wszystko zaczęło się już w starożytności na Półwyspie Iberyjskim. Trwała wojna. Jeden z żołnierzy miał zaraz zginąć mimo iż nikt mu obecnie nie zagrażał. Przed śmiercią człowiekowi pojawia się danse macabre, czyli taniec śmierci. Jest to tak jakby element przejścia na drugą stronę. Podczas danse macabre człowiek jeszcze żyje. Kiedy taniec się kończy następuje śmierć taka jaka była mu pisana. Ten Rzymianin – nazywał się Lucario, w ostatnim momencie, już po przejściu danse macabre zmienił zdanie nad wykonaniem ruchu mieczem na swojego przeciwnika. Strzała, która leciała prosto na jego głowę, wbiła mu się w ramię, co uchroniło go od śmierci. - Odetchnął.
    • Druga pozycja. - Powiedział trener.
Leon rozszerzył nogi i pochylił się w przód. Dez go ponownie zaczął dociskać.
    • To było z perspektywy Lucaria. Pamiętaj, że miał kogoś zabić a jednak tego nie zrobił. Domyślasz się czegoś? - Zapytał jakby odpowiedź była oczywista.
    • Że przeciwnik tego Rzymianina też przeżył danse macabre?
    • Bingo. - Ucieszył się Dez. - Jednak nie jesteś aż tak tępy jak większość ludzi.
Leon nie wiedział czy uznać to za komplement czy za obelgę.
    • Tak więc... - Kontynuował. - Ten przeciwnik był Iberyjczykiem a nazywał się Aarón. Kiedy przeżywał on swój danse macabre, Lucario nie był za grzeczny. W swojej wizji odciął głowę jednemu z kościotrupów. Tak się złożyło że symbolizował on Aaróna. Kiedy danse macabre w obu przypadkach dobiegło końca obaj wojownicy rozpierzchli się po świecie. Nie wiedzieli jednak, że zdobyli ogromną moc, która aktywuje się poprzez ruch. Ta moc jest przekazywana z pokolenia na pokolenie, tak samo jak blizna na szyi. Wszyscy my tutaj jesteśmy potomkami Aaróna. - Podsumował swoją wypowiedź.
    • Obaj zdobyli tę moc?
    • Tak. My mamy bliznę na szyi od cięcia mieczem a potomkowie Lucaria bliznę na ramieniu. Z tych niedoskonałości nasza energia wydobywa się na zewnątrz. - Mówił podekscytowany. - A to wszystko dzięki tej dwójce. Można by rzec, że zdobyli oni moc tych tancerzy śmierci, którą dalej przekazali potomstwu.
    • Czemu są tu tylko potomkowie Aaróna? Co stało się z całą resztą od Lucario.
    • Nic. Jest ich po prostu mało. Z resztą moc nie wszyscy dziedziczą. Nie do końca wiadomo jak to się odbywa. - Urwał. - Jakieś jeszcze pytania?
    • Nie, dzięki. To na razie wszystko.
    • Świetnie. - Uśmiechnął i położył się całym ciężarem na chłopaku.
Po kilku sekundach Leon usłyszał głos trenera, kończący piekło, które właśnie przeżywał. Dez zszedł z jego pleców a on powoli złączył nogi i zaczął nimi potrząsać.
    • Jeszcze się na nim odegram. - Powiedział Leon pod nosem i wstał.
    • Potrząsamy rękoma i nogami. - Oznajmił trener wykonując chaotyczne ruchy kończynami. - Przejdziemy teraz do uwolnienia odoku. Leon!- Krzyknął przez salę. - Ty ćwicz zwykłe piruety.
Chłopak kiwnął głową.
    • Tylko po kolei. - Zwrócił się ponownie do grupy. - Nie chcę żeby wszystko nagle runęło.
Podszedł do jednej z tancerek i kiwnął na nią głową, dając znak by zaczynała. Dziewczyna wykonała pewną kombinację jazzową. Wokół niej ukształtowała się czerwona smuga energii. W pewnym momencie stanęła w czwartej pozycji jazzowej i weszła w piruet a la seconde. Wykonała ich pięć. Później noga zeszła na passé, ręce zgięła w łokciach i skierowała je ku górze. Głowę przechyliła w tym samym kierunku. Kręcąc się tak energia wokół niej mocno zawirowała i zgęstniała. Otoczyła tancerkę całą tak, że nie było jej widać - tylko jej cień. Nagle zaczął się formować kształt. Wytworzyły się trzy bardzo gęste poziome linie. Zaczęły się zwijać ku górze. Kiedy dotarły do najwyższego punktu na jaki energia wystrzeliwała, przybrały odpowiedni kształt. Wyłoniły się trzy węże. Reszta materiału uformowała dalsze części ciała bestii. Kiedy dziewczyna przestała kręcić piruety kreatura była już gotowa. Była to trzygłowa hydra. Cała czerwona stała tuż za dziewczyną.
Leon był zachwycony. Nie mógł pozbierać szczęki z podłogi.
    • Tylko nie połknij muchy. - Rzucił sucho Dez.
Leon zamknął buzię i przyjrzał się dokładniej hydrze. Było to przecież jedno z odoku. Nie wyobrażał sobie tego tak, jak to wtedy zobaczył. Myślał, że uformuje się prawdziwe zwierzę o żywych kolorach. Tym czasem była to zbieranina energii o kształcie danej istoty. Mimo to nie był rozczarowany. Pierwszy raz zobaczył na swoje oczy formowanie się odoku.
    • Dobrze. Musisz pamiętać tylko byś wchodziła na wyższe relevé. Wtedy cała energia będzie miała potężniejsze ujście. - Dał trener kilka rad tancerce.
Przechodził tak od osoby do osoby. Odoku przyjmowały różne formy. Pojawił się krokodyl, czapla a nawet wilkołak.
W końcu przyszła pora na Deza. Wykonał swoją kombinację jazzową kończącą się serią piruetów. Tak samo jak w poprzednich przypadkach zawirowała wokół niego czerwona energia. Po chwili ukształtował się ogromny rekin młot, który zaczął lewitować wokół swojego stwórcy. Leon pochwycił spojrzenie Deza. Jego mina była dumna. Nie ma się czego dziwić. Jego odoku robił niemałe wrażenie. Był ogromny. Zęby ostre, kuły od samego spojrzenia. Mocny ogon przecinał powietrze.
    • Wszystko dobrze. - Powiedział trener. - Opanowałeś to idealnie.
    • Opanował, bo w tej kombinacji nie potrzebował piruetu a la seconde. - Mruknął pod nosem Leon.
Dez był już ostatnim z Dansurai. Teraz przyszła kolej na Leona. Trener zwrócił się w jego stronę.
    • Pokaż mi co potrafisz.
    • Ale ja nie potrafię tego zrobić. Nie jestem tym, czym oni. - Wyjaśniał.
    • Nie chodzi mi o odoku. Pokaż piruety, które potrafisz zrobić.
Leon kiwnął głową i stanął w czwartej pozycji jazzowej, w plié z lewą nogą z przodu. Zrobił zamach rękoma i zakręcił piruet z nogą na cou-de-pied. Po wykonaniu kilku w tej pozycji przeniósł nogę na passé. Kiedy jego prędkość malała wyprostował nogę i przeszedł do fouette pomagając sobie rękoma przechodzącymi z drugiej do pierwszej pozycji klasycznej. Kolejne piruety były z nogą prostą a la seconde. Mógł je kręcić do końca dnia, lecz chciał coś jeszcze pokazać. Nogę podciągnął wyżej i złapał ją rękoma kiedy była w linii prostej z drugą. Był to piruet połączony ze szpagatem. Potem znów wrócił do a la seconde by nabrać prędkości. Następnie nogę zostawił z przodu w attitude a ręce w trzeciej i pierwszej pozycji. 
Chyba czas już kończyć. - Pomyślał.
Złożył nogę na passé a ręce sprowadził do pozycji przygotowawczej. Następnie wyprostował nogę na 45* a ręce powoli podniósł do trzeciej pozycji, tym samym zwiększając swoją prędkość. Zakręcił tak z pięć piruetów. Przy ostatnim wszedł wysoko na relevé co sprawiło, że jego prędkość zmalała. Kiedy znalazł się naprzeciw Flaminga, zszedł z powrotem do pozycji czwartej. Tym ruchem zakończył całą demonstrację.
Trener pokiwał głową.
    • Wiedziałem co robiłem biorąc cię pod swoje skrzydła. Świetnie. Jedna rzecz tylko. - Ułożył ręce w pierwszą pozycję klasyczną. - Łokcie lekko lecą ci do dołu, ale to takie malutkie niedociągnięcie. - Mrugnął do chłopaka. - Wracamy do treningu. - Zwrócił się do wszystkich tancerzy.
Leon zauważył, że wszyscy Dansurai uważnie go obserwowali. Nie widział jednak w ich spojrzeniu krytyki czy nienawiści a podziw.
- Coś czuję, że się dogadamy. - Powiedział cicho do siebie i wrócił do treningu.

***

Nadszedł długo wyczekiwany dzień. W całej Akademii panowało zamieszanie. Wszędzie można było usłyszeć rozmowy uczniów drugiego roku nauki, dyskutujących o swoich filmowych wizytówkach.
Akihiko szedł głównym korytarzem. W ręku kurczowo trzymał swojego pendrive'a z filmem. Bardzo się starał by jego wizytówka była wyjątkowa i by ją wszyscy zapamiętali. Zadbał o scenografię, o układ, o strój, może nie w sposób warty pochwały, ale był. Zżerała go ciekawość co pomyślą o filmie inni uczniowie i wykładowcy, wraz z dyrektorem. Pochwalą go czy może jednak skrytykują? Był ciekaw także wizytówek reszty jego znajomych. Shingo, który pomagał mu w montażu, nie wyjawił ani fragmentu swojej choreografii.
Nie wiedząc kiedy, znalazł się przy drzwiach do sali wykładowej. Były otwarte na oścież. Wszedł do środka.
Sala była ogromna. Kształtem przypominała półkole. Ławy były ustawione w stronę lady wykładowcy, do której prowadziły schody.
Akihiko zszedł po stopniach i po chwili znalazł się na dole sali. Na wielkim ekranie zawieszonym nad ladą tkwił napis „Podpisane pendrive'y proszę o umieszczenie w koszyku. Dziękuję.” Akihiko postąpił według instrukcji i podążył w kierunku swojego miejsca. Zauważył, że Shingo już na niego czekał. Przyjaciele przywitali się po czym Akihiko zajął miejsce.
    • Ile jeszcze czasu zostało?
    • Z kilka minut.
Akihiko rozejrzał się po sali. Większość miejsc była już pozajmowana. Ostatnie osoby pojawiały się w drzwiach. Wśród nich wypatrzył dyrektora. Był to starszy mężczyzna o siwych włosach spiętych w kuca. Monokl na prawym oku dodawał mu powagi. Ubrany był w elegancką koszulę i czarne spodnie. Obok dyrektora podążał jego syn. Ludzie mówili o nim, jako że ma przejąć w przyszłości zadania ojca. Wróżyli mu świetlaną przyszłość. Nie było się tu w sumie czemu dziwić. Był on bardzo inteligentny i utalentowany. Od razu kiedy skończył Akademię Dansurai zaczął w niej nauczać. Jego koronnym stylem był breakdance. Jego ojciec, mimo posady dyrektora wciąż nauczał klasyki.
Co za drwina losu. Pomyślał Akihiko. Ojciec baletmistrz, syn b-boy.
Reszta nauczycieli weszła do sali. Drzwi się zamknęły i wszyscy zajęli swoje miejsca. Dyrektor wstał i poczekał aż gwar ustąpił. Następnie przemówił.
    • Witam wszystkich bardzo serdecznie w tym jakże ciekawym dniu. Wiem dobrze, że bardzo staraliście się podczas wykonywania swoich tanecznych wizytówek. Szybko przedstawię jaki jest plan wyświetleń. Kolejność będzie losowa a losować pendrive'y będę ja. Każdy nośnik powinien być podpisany, a plik w formacie mp4. W wizytówce samego tańca ma być co najmniej czterdzieści sekund. Będą oceniane: choreografia, czystość stylu, scenografia, jakość nagrania, kostiumy oraz efekt ogólny. To tylko tak dla przypomnienia. Oceniać będę ja oraz zebrane tu grono pedagogiczne. Czy może są jakieś pytania? - Rozejrzał się po sali. - Znakomicie. W takim razie zaczynajmy. - Włożył rękę do koszyka i wylosował pierwszego pendrive'a. - Mitsubishi Rukia.
No i się zaczęło. Prezentacja następowała po prezentacji. Akihiko stwierdził, że wszyscy się bardzo postarali. Wizytówki były wykonane naprawdę na wysokim poziomie. Mógł teraz dokładniej przyjrzeć się umiejętnościom reszty uczniów. W prezentacjach co prawda pokazane zostały tylko najlepsze ruchy i największe zalety tancerzy, ale to także ukazuje co tak naprawdę są w stanie wykonać.
Taniec przed kamerą a przed publiką wielce się różni. Przed publicznością masz tylko jedną szansę na dobre odtańczenie choreografii i przekazanie całej historii w taki sposób, aby była zrozumiała. Przed kamerą, jeżeli materiał nie jest transmitowany na żywo można powtórzyć próbę, wyciąć komputerowo niepożądane elementy. Wszystko po to, by pokazać swój warsztat jako idealny, ponieważ można do niego w każdym momencie wrócić i przeanalizować.
Każdy Dansurai w małym stopniu użył swojej energii do stworzenia powalających obrazów. Wyjątkiem był Shingo, który nie użył w ogóle mocy Dansurai. Nadeszła jego kolej.
Film jak w większości przypadków rozpoczął się imieniem i nazwiskiem choreografa, rodzajem stylu oraz tytułem utworu i jego wykonawcą. Akihiko usłyszał znaną mu piosenkę Ambera Runa „I Found”. Shingo pokazywał mu ten utwór już miesiąc wcześniej. Do tego często nucił jej słowa pod nosem wykonując małe ruchy. Było pewne, że właśnie do tej piosenki wykona choreografię.
Kiedy strony tytułowe minęły pojawił się Shingo na tle morza, na wschodnim brzegu wyspy. Wpatrywał się w horyzont. Wschodzące słońce oświetlało mu twarz. Rozbrzmiały pierwsze słowa piosenki. On jednak na to nie reagował. Zajęty był tylko myślami. Pierwszy ruch wykonał dopiero na słowa drugiej strofy. Zgiął lewą nogę a prawą sunął po piachu w bok. Rękami wykonał ruch jakby coś od siebie odpychał. Nagle złapał się za pierś, szarpnął za bluzę i upadł na prawe udo i łydkę.
Można opisywać choreografię pod względem techniki i kolejności następujących ruchów. To jednak wiele nie wnosi. Należy odczytać myśli choreografa, przeżyć to samo, co on kiedy tworzył układ. Domyślić się co chciał przez to przekazać.
Akihiko dobrze znał Shingo. Poznali się dwa lata wcześniej kiedy dostali się do Akademii Dansurai. Usiedli razem w ławie i tak rozpoczęła się ich przyjaźń. Shingo zawsze był nieśmiały i łagodny. Kompletnym przeciwieństwem jest Akihiko, który spokojem nie grzeszy. Obaj świetnie się wypełniają. Oddają sobie część swoich charakterów, tak że Shingo stał się bardziej śmiały a Akihiko zaczął najpierw myśleć, a dopiero potem robić. Dzięki temu, że znają się tak dobrze, chłopakowi jest łatwiej zrozumieć co chce przekazać Shingo w swojej choreografii.
Chłopak dobrze oddawał emocje bohatera w układzie. Widać było, że się miotał, błąkał, nie wiedział co zrobić. To robił przejścia na piachu, to skakał szpagatowy.
Kiedy druga strofa się skończyła zmieniła się sceneria, a także strój chłopaka. Będąc na plaży, ubrany był w zwyczajne, młodzieżowe ubrania. Teraz natomiast był w samych szortach. Znajdował się w dużym pokoju. Na ściany rzucony został obraz spod powierzchni wody. Padał on także i na chłopaka co sprawiało wrażenie jakby był jej częścią. Przeniósł nas w ten sposób na dno oceanu.
Rozpoczął się refren. Choreografia w tym momencie przyspieszyła. Widać, że Shingo bardzo dokładnie wsłuchał się w piosenkę. Zaznaczał wiele dźwięków. Tańczył zarówno do bitu jak i do słów. Oddawał się w tej części całkowicie. Akihiko stwierdził, że chłopak, którego historię tańczył Shingo tęskni za kimś. Dlatego cała prezentacja rozpoczęła się wpatrywaniem w horyzont. Ta osoba jest tak daleko, tak niedostępna jak dno oceanu.
Do drugiej zwrotki tańczył ponownie w swoim poprzednim ubraniu. Zmieniła się jednak sceneria. Znajdował się na statku. Akihiko tę część interpretował jako próbę dotarcia do tej osoby. Coś jednak trzymało chłopaka na miejscu i nie pozwalało chwycić za ster. Ostatecznie decyduje się zrezygnować z podróży. Chwyta linę i zwiesza się po niej na pomost.
Prezentacja kończy się wolnymi dźwiękami i ponownym powrotem do pierwszej sceny prezentacji. Znów szuka w horyzoncie pociechy, szczęścia i nadziei, że w końcu kiedyś znów spotka się z tą osobą.
Na sali rozbrzmiały brawa jak po każdej prezentacji.
    • To była prezentacja Hatoyamy Shingo. Przechodzimy do kolejnej. - Prowadził dalej dyrektor pokaz.
    • Shingo? - Zagadał Akihiko.
    • Tak?
    • Motywacją była Yōko?
Nastąpiła chwila ciszy.
    • Tak. - Odparł sucho Shingo.
    • Wiedziałem. - Ucieszył się Akihiko. - Bardzo dobrze odegrałeś rolę zakochanego chłopaka. Nawet jeżeli bym cię nie znał, mógłbym w to uwierzyć.
    • Wiesz co? - Zwrócił się Shingo do sąsiada. - Dzięki bardzo za docenienie mojej pracy, ale musisz jeszcze popracować nad sposobem przekazania pochwały, żeby czasem nie powiedzieć czegoś za dużo. - Odwrócił się w stronę ekranu by obejrzeć dalsze prezentacje.
Co go ugryzło? Zastanawiał się Akihiko. Shingo poznał Yōko wiele lat temu. To ona zaraziła go miłością do tańca. Z czasem i między nimi coś zakwitło. Miłość jednak nie była im pisana. Dwa lata temu Shingo odkrył w sobie moc Dansurai. Postanowił więc ją rozwijać na Yamakage. Prosił aby Yōko wyjechała razem z nim. Ona jednak się nie zgodziła. Shingo udał się na wyspę gdzie zaczął poznawać moc Dansurai. Początkowo codziennie rozmawiał z Yōko. Pewnego razu jednak przestała odbierać od niego telefony. Jedynym czasem na wyspie kiedy studenci mogli ją opuścić były wakacje. Tak więc w pierwsze lato od rozpoczęcia nauki wrócił do Tokio. Widział się z nią. To jednak nic a nic mu nie pomogło. Yōko zrobiła mu awanturę, że ją zostawił, mimo iż wyraziła zgodę aby pojechał się szkolić. Po kilku burzliwych dniach wrócił na wyspę, gdzie aż do końca lata ćwiczył samodzielnie oddając się tańcu bezgranicznie. Od tamtej pory nie widział już Yōko. Powinien dać sobie z nią spokój, zamknąć przeszłość i spojrzeć na otaczającą go rzeczywistość. Zawsze może na mnie liczyć, ale sam jemu nie pomogę. Także on musi się w to zaangażować.
    • Kolejna prezentacja. Kyubei Akihiko.
Na ekranie pojawiły się napisy: „Contemporary choreography by Kyubei Akihiko. Music by Seinabo Sey <Hard Time>”
Choreografia była dzika. Dosłownie. Inspiracją do jej stworzenia był dla Akihiko film „Tarzan: Legenda”, który ostatnio oglądał wraz z Shingo.
Na ekranie pojawił się Akihiko. Miał na sobie wcześniej zdobyty strój. Była to kamizelka z długimi frędzlami zarzucona na czarną podkoszulkę z dużym trójkątnym dekoltem. Podobnego koloru były spodnie. Cały wizerunek dopełniły koralikowe bransoletki i duży, nieforemny naszyjnik.
Kamera krążyła wokół chłopaka. Zatrzymała się przed nim tuż przed rozpoczęciem choreografii. Na ostatnie słowo wersu podniósł głowę i zaczął swój mroczny, mistyczny pokaz. Pierwsze ruchy wykonał klatką piersiową. Wyglądało to tak jakby zaraz miała oddzielić się od ciała i zacząć żyć swoim własnym życiem. Na początku przypominał wściekłą małpę próbującą zniszczyć wszystko na swojej drodze. Mimo iż nie miał ogona to zasięg postaci, którą grał pokazał za pomocą rozciągnięcia. Z gracją podniósł nogę wysoko jak małpa skacze z gałęzi na gałąź, by potem zgiąć ją w kolanie, wraz z flexem w stopie i pokazać zmienność natury zwierzęcia. Zawarł w swojej choreografii dużo wysokości ruchu. Mianowicie raz tańczył wyciągnięty jak najbardziej ku górze, by potem szybko zejść na kolana i dalej poruszać się jak goryl. Nadawało to dynamiki tańca.
W muzyce pojawiły się nowe bity. Akihiko tańczył teraz głównie w pozycji pionowej. Wykonał serię piruetów, przechodząc od a la seconde, przez passé aż do tylnego attitude. W tle, skrzydłami machał ogromny nietoperz stworzony z energii. Był to odoku Akihiko. Doskonale wkomponował się w klimat opowieści.
Kiedy choreografia zbliżała się ku końcowi nietoperz stanął za chłopakiem i zasłonił go skrzydłami. Następnie rozpostarł je by wyrzucić pokłady energii. Tym efektem zakończył się pokaz wizytówki Akihiko.
Na sali rozbrzmiały brawa. Chłopak rozejrzał się. Kilku kolegów kiwało głowami z aprobatą, u innych z ruchów ust wyczytał słowo „Wow”.
    • To była wizytówka Kyubei'ego Akihiko.
Resztę prezentacji chłopak przesiedział myśląc o tym jak dużo punktów dostanie za swoją prezentację. Był tak pewny siebie, że uważał, że nikt nie zrobił lepszej wizytówki niż on.
Zawarłem w niej wszystko co mogłem. Myślał. Wcieliłem się w postać, która wielu z obecnych nie mogłoby się przyśnić! Wykorzystałem swojego odoku w rewelacyjny sposób! Wybrałem ciężki, ale i piękny teren do zatańczenia choreografii! Zdobyłem strój z najwyższej półki! To po prostu mi się należy!
Spojrzał na Shingo.
Jak on może tak spokojnie czekać na wyniki? Zastanawiał się. Z chęcią bym podszedł do dyrektora i się po prostu zapytał.
    • Ogłoszenie wyników. - Zwrócił się dyrektor do studentów. - Zaczniemy od najlepszej prezentacji.
Akihiko potarł dłonie z podekscytowania.
    • Należy ona do...
Nie wytrzymał i wstał z emocji.
    • Hatoyamy Shingo!
    • Tak! - Wrzasnął Akihiko. - Zaraz, co? - Emocje podekscytowania gwałtownie opadły.
    • Chyba wybrali moją prezentację. - Powiedział powoli Shingo wstając.
Wszyscy patrzyli na Akihiko jak na idiotę. Ten żeby zachować resztki godności zaczął bić brawo i zachęcał resztę by też wstali. Udało mu się. Shingo otrzymał owacje na stojąco i teraz to on stał się główną atrakcją danej chwili.
    • Tak. Gratuluję Shingo-kun. Wróćmy jednak do ogłoszenia dalszych wyników. - Kiedy wszyscy zajęli miejsca kontynuował. - Wyróżniliśmy dziewięć prezentacji. A należą one do...
Dyrektor po kolei wymieniał imiona i nazwiska studentów. Akihiko jednak nie doczekał się prestiżu usłyszenia swojego nazwiska w pierwszej dziesiątce, potem dwudziestce a nawet pięćdziesiątce.
    • Musieli się pomylić. - Mruknął pod nosem.
    • Wyczytam teraz osoby, które nie zaliczyły projektu i będą musiały go ponownie wykonać na za tydzień. A są to...
Akihiko był już pewny, że znajdzie się w tej grupie. Swojego nazwiska jednak i tutaj nie usłyszał.
    • Przepraszam. - Wstał. - Bo mnie pan dyrektor nie wyczytał.
    • Niemożliwe. A jak się nazywasz?
    • Kyubei Akihiko.
Dyrektor spojrzał w dokumenty znajdujące się przed nim.
    • A tak. Przepraszam. Rzeczywiście minąłem. Akihiko-kun, ty też znajdujesz się w grupie osób, które nie zaliczyły zadania.
Po plecach chłopaka przebiegł dreszcz. Ręce zaczęły mu się trząść. Przed oczami zrobiło mu się ciemno.
    • Jak... to...? - Wydukał. - Czemu?
    • Proszę zostać po wykładzie to dokładnie to omówimy...
    • Nie! - Przerwał. - Przepraszam, ale chcę teraz... już... wiedzieć czemu moja wizytówka nie została zaakceptowana. Włożyłem dużo wysiłku w jej zrobienie i uważam, że jest nawet lepsza od wielu pozostałych.
    • Zgadzam się. Jest ona bardzo dobra. Mógłbym się nawet zastanowić nad przyznaniem jej pierwszego miejsca.
    • To czemu jestem w grupie osób, które odrzucono?!
    • Bo złamałeś prawo by ją stworzyć! - Wrzasnął dyrektor na całą salę. Chłopaka zamurowało. - Akihiko-kun, - zaczął spokojnie. - włamałeś się do sklepu, by wykorzystać strój do prezentacji. Takie działanie jest niedozwolone. Masz szczęście, że właścicielka sklepu zgłosiła to mi. Ze względu na to, że to ty ukradłeś strój nie zaliczam tobie tego zadania. Jeżeli będziesz się ze mną sprzeczał to do grupy oblanych może dołączyć jeszcze jedna osoba. Dokładnie przemyśl co chcesz powiedzieć.
Akihiko zerknął kątem oka na Shingo. Ten nerwowo machał palcami u rąk.
    • Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? - Zapytał dyrektor.
    • Nie. - Odparł chłopak. - Za tydzień będzie gotowa. - Usiadł ciężko na miejscu.
Na sali rozbrzmiały pomruki i szepty. Akihiko ponownie stał się obiektem rozmów studentów.
    • Dzięki. - Szepnął Shingo.
Akihiko spojrzał na sąsiada po czym wziął swoje rzeczy i wyszedł z sali.

***

Karina odzyskała przytomność, lecz nie otwierała jeszcze oczu. Czuła na twarzy promienie słońca. Pozwoliła sobie chociaż przez chwilę delektować się ich ciepłem. Do jej uszu dochodziły dźwięki plusków wody. Czuła, że nie znajdowała się na stabilnym gruncie.
    • A jeżeli to jednak nie sen? - Mruknęła pod nosem wciąż pozostawiając oczy zamknięte, w nadziei, że się jednak myli.
    • Ogenki desu ka? - Usłyszała męski głos.
Coś jest nie tak.
Z trudem otworzyła oczy. Powieki ciążyły jej jak ołów. Od razu tego pożałowała. Głowa zabolała ją niemiłosiernie. Chwyciła się ręką za czoło i wydała cichy jęk.
    • Iie. Yasumuyō. - Usłyszała ponownie głos w obcym dla niej języku. Postanowiła zaufać jego głębi i od razu zasnęła.